Noworoczny nastrój w jednym z łódzkich hoteli przed 100 laty zepsuło tragiczne wydarzenie: podwójne samobójstwo dwojga młodych ludzi.
We wtorek wieczorem, 30 grudnia 1913 roku do Łodzi przyjechała elegancka para. Młody mężczyzna zapisał się w księdze hotelowej jako Kazimierz Woyno, lat 20, zamieszkały w Warszawie. Jego piękną towarzyszką była 30-letnia Kazimiera Łazowska, córka urzędnika sądowego z Warszawy. Jak się później okazało, kobieta była mężatką. W środę 31 grudnia młoda para zwiedzała miasto i spacerowała dłuższy czas po ulicy Piotrkowskiej.
Wieczorem, po powrocie do hotelu młodzi zamówili do pokoju kolację z winem i likierami. Po pewnym czasie goście hotelowi zajmujący sąsiedni pokój usłyszeli jęki dochodzące zza ściany, które wkrótce ustały. Zaniepokojeni zaalarmowali obsługę hotelu. Kiedy otworzono drzwi, ujrzano scenę jak z finału taniego melodramatu. Na kanapie w śmiertelnym uścisku spoczywały zwłoki młodej pary. Ona ubrana w wykwintny kostium, on - we frak. Na stole stały kieliszki z winem. Obok nich znaleziono cyjanek potasu. Na stole leżało także kilka listów zaadresowanych do rodziny i zarządu hotelu.
Jeden z nich, do męża zmarłej Kazimiery, był bardzo krótki: "Inaczej obecnie postąpić nie mogłam"... W liście do zarządu hotelu znajdowało się 35 rubli z poleceniem rozdania służbie hotelowej, jako napiwków. Zmarły młodzieniec pozostawił list zaadresowany do brata, profesora seminarium duchownego. Po zawiadomieniu policji, która opieczętowała pokój, wysłano do rodziny telegramy z tragiczną informacją.
Źródło: Nowa Gazeta Łódzka 1914 nr 1 (2 stycznia)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz