niedziela, 17 czerwca 2018

Nieskora Maria z Prusinowic

Kiedyś nie było Facebooka, ani Twittera, ale była Gazeta Świąteczna. Co takiego napisał Felek ze Sworawy, że spowodował wybuch twórczej energii niejakiej Marii z Prusinowic?
Głos nowej czytelniczki ze wsi Prusinowic pod Sieradzem. Bracia czytelnicy, pragnę, choć nieśmiało, skreślić tu słów parę, byle sił mi stało. Jestem czytelniczką od roku półtora, ale do pisania nie byłabym skora, gdyby nie napisał Felek ze Sworawy, że nam w głowach tylko stroje i zabawy. Chcąc temu zaprzeczyć, mili czytelnicy, muszę tu coś skreślić ze swej okolicy. Dwóch tu przedpłatników było do tej pory, teraz jest i trzeci do czytania skory. Znane z zamożności bywały te strony, lecz dziś tu, jak wszędzie, każdy przygnębiony. Jest tu straż ogniowa, lecz słabe jej siły i niema sposobu, aby się wzmocniły. Bo tylko są bójki i kradzieże wszędzie, a poczciwy człowiek nie wie, co to będzie. Co do mnie, Świąteczna jest mi przyjaciółką, chciwie ją też czyta całe nasze kółko. Czy do swego grona, druhowie, przyjmiecie Marję z Prusinowic w sieradzkim powiecie?
Gazeta Świąteczna 1934 nr 2770, za: http://sieradzkiewsie.blogspot.com

prusinowice dwór

Gazeta Świąteczna – tygodnik popularno-oświatowy dla ludu, wydawany w latach 1881–1939 w Warszawie. Został założony przez Konrada Prószyńskiego. Później pismem kierowali: Tadeusz Prószyński (1873-1925), Pelagia Wanda Prószyńska (1889-1953) i Konrad Marcjan Prószyński (1891-1944).

Gazeta pełniła rolę zbliżoną do obecnych socjal mediów. Spaliła się stodoła, wiatr uszkodził wiatrak, wieśniacy pobili się w karczmie, doszło do zuchwałej kradzieży lub zabójstwa - o tym wszystkim dowiadywali się czytelnicy Gazety Świątecznej.  Opisywano stan płodów rolnych, a także wydarzenia kulturalne i religijne.
Krótkie relacje stałych korespondentów oraz czytelników zawierały często krytyczne uwagi o władzach gminnych, rządzie czy sąsiadach. Pisano o aferach rzeczywistych i domniemanych. Poza wszelką krytyką znajdował się natomiast kościół katolicki oraz księża. Gazeta otwarcie  popierała bowiem politykę kleru zmierzającą do regulowania wszelkich sfer życia Polaków i wpływania na decyzje rządów. Ostro atakowała wszystkie ruchy, które sprzeciwiały się dominacji kościoła, szczególnie socjalistyczne. W latach 30-tych, zgodnie z ogólnym trendem w prasie narodowej i katolickiej, prezentowała poglądy mocno antyżydowskie.


czwartek, 14 czerwca 2018

Włosi wierzą w cud...

14 czerwca 1982 roku o godzinie 17.15 rozpoczął się pierwszy mecz drużyny polskiej podczas
Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej w Hiszpanii. Udział w tej imprezie przyniósł Polakom wielki sukces, ostatni tej rangi do dziś. Mimo, że przygotowania do turnieju zakłóciło wprowadzenie stanu wojennego 13 grudnia 1981 roku. Trener Antoni Piechniczek nie mógł wykonać planu spotkań towarzyskich, bo niektóre państwa bojkotowały Polskę rządzoną przez wojsko.

Początek turnieju nie zapowiadał wielkich osiągnięć. Na Estadio Balaidos w Vigo biało-czerwoni spotkali się z drużyną Włoch, dwukrotnym mistrzem świata z lat 30-tych. Nasi rozpoczęli w składzie: Józef Młynarczyk - Stefan Majewski, Władysław Żmuda (kapitan), Paweł Janas, Jan Jałocha, Grzegorz Lato, Waldemar Matysik, Zbigniew Boniek, Andrzej Buncol, Andrzej Iwan, Włodzimierz Smolarek. Za Iwana w 72 minucie wszedł Marek Kusto. Mecz toczył się przy lekkiej przewadze Włochów. Ostatecznie plan minimum został wykonany, nie przegraliśmy, padł bezbramkowy remis. Wywalczyliśmy na początek punkt z wielkimi Włochami, które miały w składzie gwiazdy najwyższego formatu, jak Zoff, Gentile, Conti czy Rossi. Potem miało już być łatwiej, powszechnie liczono na dwa zwycięstwa w kolejnych meczach: z Kamerunem i Peru. Okazało się to nie takie proste, ale ostatecznie Polska drużyna zdobyła trzecie miejsce w świecie. Powtórzyła tym samym osiągnięcie Orłów Górskiego z 1974 roku.
Zbigniew Boniek i Paolo Rossi - Hiszpania 1982

Przebieg mundialu od kulis przedstawił  Andrzej Makowiecki - dziennikarz, pisarz i scenarzysta filmowy, specjalny wysłannik Krajowej Agencji Wydawniczej i tygodnika "Odgłosy".
Jego książka "Espania`82 - nerwy, radość, zwątpienie, zwycięstwo" powstała jak na tamte czasy w niezwykłym tempie, do księgarń trafiła we wrześniu 1982 roku. Dwa miesiące po zakończeniu mistrzostw świata. Oto, co napisał o tym inauguracyjnym spotkaniu:

Watahy kibiców włoskich opanowały teren wokół stadionu. Wymachiwali transparentami i flagami, wywrzaskiwali pod adresem nielicznych polskich kibiców, że przegramy z kretesem. Sympatie Hiszpanów były podzielone - jedni oklaskiwali naszych przeciwników, to znaczy: turystów z  Italii, inni patrzyli na nich krzywo, a grupka galicyjskich chłopaków skandowała im przekornie w twarz:
- Pooloonia! Pooloonia.
Odciągnąłem jednego na bok i pytam.
- Dlaczego dopingujesz Polskę?
- Bo mi się podoba! - odpowiedział zaczepnie.
- Musisz mieć jednak jakieś istotne powody...
- E tam. powody! Podoba mi się i już!
Na stadionie Włosi całkowicie zawrzeszczeli Polaków, natomiast hiszpańska publiczność reagowała obiektywnie. Po meczu część dziennikarzy runęła do telefonów i telexów, inni udali się na konferencję prasową. Piechniczek był bardziej oblegany niż Bearzot, obydwaj wydawali się usatysfakcjonowani. Na moje pytanie, czy remis jest dla Włochów tragedią, cierpliwy starannie ubrany, uprzejmy Bearzot odpowiedział:

- W żadnym wypadku. Wprawdzie mogliśmy wygrać ten mecz, ale Polska udowodniła, że jest bardzo dobrym zespołem, a Boniek potwierdził, że jest graczem światowego formatu.
Wiecie, taka kurtuazyjna paplanina. Gwoli prawdy trzeba powiedzieć, że w pomeczowych opiniach prasowych zespół nasz nie zebrał zbyt wielu pochwał. "La Voz de Galicia" i "El Ideal  Gallego" stwierdziły, że z wyjątkiem dwudziestu minut drugiej połowy Włosi panowali na boisku i byli faworytami spotkania. A jeszcze kilka dni przed meczem jedna z gazet sportowych wydrukowała komentarz pod ogromnym tytułem: WŁOSI WIERZĄ W CUD, ŻE UDA IM SIĘ POKONAĆ POLAKÓW.

Entliczek - pentliczek. Co zrobi Piechniczek. Tego nie wie nikt....