niedziela, 26 lutego 2017

Bo cudną była w szesnastej wiośnie...

Czternastoletni Adam Asnyk spotkał szesnastoletnią Walerię i, jak to się zdarza u młodych poetów, zakochał się bez pamięci...
Ja ją kochałem - tak mi się zdaje -
Bo cudną była w szesnastej wiośnie
Umiała patrzeć na mnie miłośnie
I rwać mi serce w nadziemskie kraje
A więc w jej oczach pełnych tęsknoty
Tonąłem wzrokiem i tak na jawie
Śniłem o różach, które ciekawie
Ponad jej włosów wybiegły sploty
Tak, że je zrywać ustami chciałem
I byłbym przysiągł, że ją kochałem...

Tak w „Legendzie pierwszej miłości” po latach znany poeta Adam Asnyk* opisywał swoje uczucia do Walerii. A wszystko zaczęło się w Kalinowej** w tajemniczym dworze państwa Szrubarskich, gdzie w 1852 roku młody Adam spędził święta Wielkanocne. Pięknie położony w centrum parku, otoczony fosą, kalinowski dwór stał się niemym świadkiem pierwszych uczuć młodego poety.

kalinowa dwór
W 1847 roku rejent kaliski Kancelarii Ziemiańskiej, Piotr Paweł Szrubarski kupił dobra Kalinowa, Gorzałów i Kokoszki. Rejent Szrubarski był przyjacielem Kazimierza i Konstancji Asnyków oraz ojcem chrzestnym ich syna Adama Prota. Znał się również z Janem Nawrockim, który był patronem***, najpierw przy Sądzie Pokoju, a następnie przy Trybunale Cywilnym w Kaliszu.


W "Biesiadzie Literackiej" w 1902 roku Zofia Sokołowska tak opisała spotkanie w Kalinowej:
asnyk kaliszCzternastoletni chłopiec zaproszony na Święta Wielkanocne na wieś do Kalinowej, należącej wówczas do państwa Szrubarskich, poznał pannę Walerię N. (Nawrocka), która także zjechała tam z rodzicami. Szesnastoletnie dziewczę miało umysł bardzo rozwinięty i łączyło inteligencję z porywającym wdziękiem. (...) Asnyk zakochał się w niej od razu i zaczął snuć różaną przędzę marzeń, które rzeczywistość miała potargać okrutnie.
Uczucie jego nie mogło uzyskać wzajemności, wiadomo bowiem jakim okiem dorosła panienka, dumna z pierwszej długiej sukni, patrzy z wysokości lat szesnastu na młodszego od siebie chłopca w szkolnym mundurku. Bawili się jednak doskonale z sobą, gdyż panna Waleria, wesoła z natury zapominała o swojej nowej godności, z Asnyka zaś był wielki urwis, który wdzierał się na najwyższe drzewa, przeskakiwał przez rowy, płoty...
Państwo Asnykowie wiedząc o miłości syna i znając zalety panny Walerii, pragnęli mieć ją za synową. Marzyli, żeby za uzbierane pieniądze, do których dołączyłby posag panny, kupić dla nich wieś, tą samą Kalinową, w której się poznali. Waleria Nawrocka jednak w 1856 roku wyszła za mąż  za Stanisława Skoniecznego. Adam Asnyk podczas ślubu był w kościele. Jakie musiał przeżywać męczarnie widząc swoją ukochaną w białej sukni, przysięgającą miłość i wierność innemu mężczyźnie...?
dwór kalinowa 1912
... Pytałem siebie, czy jestem godny
Takiej miłości czystej, łagodnej.
Lecz czułem tylko, że byłbym dla niej
Gotów me życie poświęcić w dani
I byłbym rzucił wszystko — gdy trzeba,
I poszedł za nią prosto do nieba,
I byłbym poszedł za nią do piekła...
Gdyby nie... była z drugim uciekła...

Autor: Zbyszek Ciszewicz - Kalinowa nasza mała Ojczyzna
* * *

* Adam Prot Asnyk - poeta i dramatopisarz, podpisujący się jako Jan Stożek lub El...y, urodził się 11 września 1838 w Kaliszu. Po miłosnym zawodzie z Walerią, długo nie mógł znaleźć odpowiedniej kandydatki na żonę. Ożenił się dopiero w 1875 roku z Zofią Kaczorowską. Rok później Zofia umarła w połogu, zostawiając mu syna Włodzimierza. Poeta zmarł 2 sierpnia 1897 w Krakowie. Został pochowany w Krypcie Zasłużonych na Skałce w Krakowie.

** Kalinowa wieś w województwie łódzkim, w gminie Błaszki. W miejscowym dworze, według tradycji, toczyła się akcja opery "Straszny dwór" Stanisława Moniuszki. We wsi znajduje się również jeden z najcenniejszych zabytków  w powiecie sieradzkim - gotycki kościół św. Marii Magdaleny, ufundowany przez Jana Zarembę w latach z 1465-1468.

*** Patron to oficjalna nazwa obrońcy publicznego przy trybunale (sądzie) cywilnym w XIX wieku. Dom Nawrockich mieścił się przy Alei Józefiny (dziś Aleja Wolności 13) i stanowił część budynku sądu.

sobota, 4 lutego 2017

Święty Antoni nas obroni...

Ultraklerykalizm i dewocja władzy to nie jest problem nowy. Zauważano go i krytykowano nawet w czasach, gdy katolicyzm był religią państwową.

W roku 1925 na łamach prasy polskiej ukazała się notatka dotycząca niezwykłej kariery wojskowej świętego Antoniego w Brazylii. Z zagranicznych serwisów wydobył ją "Kurier Warszawski", gazeta związana z chrześcijańsko-konserwatywną prawicą, nie zainteresowana raczej krytyką religii rzymskiej i laicyzacją. Jako ciekawostkę powtórzyły ją między innymi dzienniki krakowskie. Krótka opowieść przypominała o kuriozalnym wydarzeniu sprzed czterech wieków. Wtedy to jeden z rezydujących w Brazylii wicekrólów portugalskich, wierzący bardzo w szczególną rolę świętego Antoniego, postanowił go odpowiednio uhonorować. Po jakimś militarnym zwycięstwie, możliwym tylko dzięki cudownej protekcji zza światów, mianował świętego pułkownikiem i kazał naliczać mu żołd, jak każdemu żołnierzowi. W zastępstwie świętego wypłatę zgodził się przyjmować jeden z brazylijskich klasztorów. Trwało to czterysta lat, aż w wieku XX rząd brazylijski, szukając oszczędności, postanowił skasować pobory świętego Antoniego. Aby jednak nie urazić jego godności i nie narazić się na odwet, wymyślono wyjście honorowe.
Pułkownik 7 pułku - święty Antoni Padewski, po czterystu latach wyśmienitej służby, mianowany jest generałem i przeniesiony w stan spoczynku... - brzmiał komunikat rządowy.
Niestety, ze stratą dla świętego i klasztoru, rząd nie przewidział dla emerytowanego należnego mu świadczenia po tak długim okresie pracy.



Temat podchwycił tygodnik "Łodzianin" - organ prasowy Polskiej Partii Socjalistycznej.
Nie mamy powodu nie wierzyć informacji, którą spolszczył organ ósemkowo-nekrologowy*. Jaskrawo daje ona miarę co klerykalny zabobon może czynić z religii, stwarzając tak karykaturalne formy czci, że niewiele różnią się one od bluźnierstw, któremi usiłują ośmieszać wierzenia religijne bolszewiccy działacze z "Bezbożnika"** - skomentował "Łodzianin".
Po czym dorzucił historyjkę z naszego podwórka, świadczącą, iż z prymitywizmu religijnego Brazylijczyków śmiać się nam nie wypada, bo sami niejedno mamy na sumieniu.  Że i w naszym kraju pojęcia i miary ziemskie przerzuca się na sprawy religijne. Przykładem, który sam się narzuca jest odparcie inwazji bolszewickiej spod Warszawy. Obóz klerykałów wkrótce po zwycięstwie zaczął rozpuszczać wieści, że Matka Boska, jako Królowa Polski, czynnie pomagała wojskom polskim, odwracając od nich kule rosyjskie. Wprawdzie dla lepiej wykształconych odbiorców interwencja niebios przedstawiana była mniej wyraźnie, ale podkreślaniem cudowności zwycięstwa konsekwentnie osłabiano zasługi naczelnego dowództwa i poświęcenia Polaków. Konsekwencją uznania kluczowej roli Niebios w militarnym zwycięstwie nad bolszewikami, był oczekiwany wzrost roli kościoła katolickiego. Za tak skuteczną pomoc naród musiał jeszcze bardziej czcić i jeszcze więcej płacić.
Uczcić - to znaczy - wedle pojęć zaiste osobliwego typu chrześcijan - obdarzyć czemś, co schlebiałoby ludzkiej monarchini. Toteż grono pobożnych ziemianek uchwaliło zbierać złoto - na berło dla Matki Boskiej - dla matki Chrystusa, który tyle słów wzgardy poświęcił złotu! Sądzimy, że po niemal dwu tysiącach lat ery chrześcijańskiej mogłaby istnieć religijność, oparta na innej wierze niż ta, że na szali pobożności najwięcej waży czyste... złoto! - dziwił się socjalistyczny tygodnik.
To zbieranie złota i kosztowności, które miano przetopić na berło dla Maryi, szło jednak dość opornie. Chociaż endecka posłanka Maria Holder-Eggerowa propagowała pobożny projekt nawet za oceanem. Ostatecznie zbiórka trwała 5 lat. Ufundowane insygnia Królowej Polskiej - berło i jabłko - wotum kobiet polskich, zostały złożone w klasztorze jasnogórskim 3 maja 1926 roku.
Drugi przykład pomieszania religii z polityką przypomniała katowicka "Gazeta Robotnicza" przy okazji uroczystej koronacji obrazu Matki Boskiej Piekarskiej 15 sierpnia 1925 roku.
W roku 1914 Niemcy wyzyskiwali pobożność ludu śląskiego do swych celów wojennych. Jeszcze dziś można znaleźć obrazki niemieckie o Piekarach, przedstawiające obraz Panny Marji Piekarskiej w otoczeniu cesarza niemieckiego Wilhelma II i cesarza austriackiego Franca Józefa, z jednej a kardynałów niemieckich, z drugiej strony. U dołu pocztówki widać podobiznę klasztoru w Piekarach, którego bronią pruscy ułani przed rosyjskiemi kozakami. Pocztówka oznaczona jest napisem "Gruss aus Deutsch -Piekar" oraz adnotacją "Muttergottes als Beschuetzerin 2.8. 1914" (Matka Boska jako obrończyni).
Aby przyciągnąć katolicki lud polski, niemiecka propaganda germanizowała Matkę Boską. O pruska Madonno wstaw się za nami!

O rzekomych cudach krytycznie wypowiedział się także bezrobotny czytelnik "Gazety":

insygnia królowej
Lipiny. (Cud nad Rawą.) Pod nagłówkiem "Cud nad Wisłą", nowocześni faryzeusze odparcie bolszewików pod Warszawą w roku 1920 usiłują przedstawić jako cud pod względem dogmatyki rzymsko-katolickiej. Cud pod tym względem jest to pewne zdarzenie wbrew prawom natury dla udowodnienia Wszechmocy Boskiej, np. gdy kamień upuszczony z dłoni upadnie na ziemię, jest to rzeczą całkiem naturalną, ale żadnym cudem, bo stało się to według prawa ciążenia materii ku ośrodku kuli ziemskiej. Gdyby jednak ten kamień z dłoni - wbrew temu prawu podniósł się w górę, w takim razie stałby się cud nad dłonią. "Cud nad Wisłą", nie jest żadnym cudem w myśl teologii, lecz tylko wymyśloną przez faryzeuszów bajką, która hałaśliwie rozpościerając się po Polsce uszczupla zasługi wojska polskiego. Pod Wisłą zostali bolszewicy odparci przez, od lewicy do prawicy, pojednane i walecznym duchem polskim przesiąknięte wojsko polskie w całości pod dowództwem generalnego sztabu wojskowego. Górnośląskie kominy nie dymią, wskutek czego lud bez pracy i chleba, tu cuda nad Wisłą, Wartą lub Brynicą nic nie zmienią na lepsze. Szerzycielom bajki o cudzie nad Wisłą polecamy ważniejsze starania. Sprawcie teraz, wy mędrcy, aby na nowo rozdmuchano wygaśnięte huty górnośląskie. Aby górnośląski robotnik zarobił na chleb codzienny i przyodziewek, przy 8-godzinnej robocie. Aby sprowadzono do ojczyzny wszystkich górnoślązaków z Francji. Aby jednem słowem stał się cud najaktualniejszy, powiedzmy "Cud nad Rawą"! Bezrobotny.

Na podstawie: "Łodzianin", 19 września 1925.

* * *

*Kurier Warszawski był gazetą codzienną związaną ze Stronnictwem Chrześcijańsko-Narodowym. W wyborach do Sejmu I kadencji w 1922 roku zwycięska koalicja partii chrześcijańsko-narodowych startowała jako lista nr 8.

**Bezbożnik – antyreligijne, antyklerykalne oraz ateistyczne czasopismo satyryczne wydawane w latach 1922–1941 w Związku Radzieckim przez Związek Wojujących Bezbożników.