piątek, 8 sierpnia 2014

Pierwszy tydzień Wielkiej Wojny

Jeszcze nie leciały im bomby na głowy, jeszcze nie strzelano do nich zza węgła i głód nie zaglądał im do izb, ale już czuli, że zbierają się czarne chmury. Mieszkańcy zachodnich rubieży Rosji carskiej, guberń: kaliskiej i piotrkowskiej, na przełomie lipca i sierpnia 1914 nie mogli mieć złudzeń, że wielka wojenna burza ich ominie...

29 lipca w Petersburgu ogłoszono pełną mobilizację. Następnego dnia łodzianie ujrzeli na ulicach plakaty o poniższej treści:
Najjaśniejszy Pan Najwyżej rozkazać raczył powołać na służbę szeregowców pospolitego ruszenia I-rzędu. Pierwszym dniem mobilizacyi ma być piątek, dnia 18-go lipca (st.st.)*

Ogłoszenie łódzkiego urzędu miejskiego do spraw wojskowych o powołaniu należących do pospolitego ruszenia I-go rzędu m. Łodzi.

W wykonaniu Najwyższego rozkazu:
    rozwój 2.08.1914
  1. Powołać zapasowych, a przeniesionych po ukończeniu służby wojskowej z II-ej kategoryi zapasu do pospolitego ruszenia.
  2. Powołani zapasowi powinni stawić się na punkt zborny do naczelnika wojskowego powiatu łódzkiego na drugi dzień mobilizacyi w parku Źródliska (Kwela) o godz. 6-ej rano, mając przy sobie bilety pospolitego ruszenia o odbyciu powinności wojskowej, a nieposiadający ich - świadectwa na prawo zamieszkiwania lub zaświadczenie tożsamości osoby.
  3. Wszystkie instytucye i osoby, u których zapasowi znajdują się  na służbie, obowiązane są natychmiast ukończyć z nimi rachunki i wydać bilety uwalniające, o ile znajdują się one u pracodawców.
Najjaśniejszy Pan Najwyżej rozkazać raczył postawić armię i flotę na stopie wojennej. Pierwszym dniem mobilizacyi naznaczono piątek, dn. 18/31 lipca 1914 r.
Dalsze zarządzenia określały tzw. "powinności wojenno-końskie":
Zgodnie z Najwyższym rozkazem o mobilizacyj armii, powinna być niezwłocznie uskuteczniona dostawa koni dla wojsk. Dlatego wszystkie konie 4-go piotrkowskiego wojennego końskiego rewiru, które uznane zostały za odpowiednie dla służby w wojskach i zaopatrzone kartami popisowemi o wojenno-końskiej powinności, podlegają bezwarunkowemu odstawieniu razem z powołującemi kartami i kuponami przy nich na punkt zborny w mieście Łodzi, Lutomierski Rynek, w piątek dnia 18/31 lipca 1914 r.

Podług Najwyżej zatwierdzonego rozrachunku za każdego konia, przyjętego do wojska od ludności powiatu, określono wynagrodzenie w następującym rozmiarze: za konia wierzchowego l-go gatunku 300 rb, zaprzęgowego I-go gatunku artyler. 275 rb., uprzężnego I-go gat. oznaczono 180 rb. i uprzążnego II gat. 120 rb.
Nie był to zatem dla właścicieli super biznes, za parę koni roboczych można było przecież w 1914 roku wziąć nawet 500 rubli. Ale przynajmniej nie ograbiano ich bezkarnie z dobytku, jak to często bywa podczas wojny.
Po ewakuacji Rosjan władzę w Łodzi 10 sierpnia 1914 r. przejął  Główny Komitet Obywatelski. Nad porządkiem i bezpieczeństwem w mieście czuwała podporządkowana mu  Milicja Obywatelska. Zdjęcie z Archiwum Państwowego w Łodzi.
Choć wieszcz Adam dawno już błagał Wszechmogącego: "O wojnę powszechną za wolność ludów, Prosimy Cię, Panie...", Polacy do nadchodzącej wojny się nie palili. Kto musiał szedł w kamasze, kto nie musiał, myślał, jak przetrwać zawieruchę, która nieuchronnie nadciągała. Trudno było przypuszczać, że front ominie Królestwo Kongresowe.

Kiedy Rosjanie uruchamiali swoją machinę wojenną, po drugiej stronie zachodniej granicy carskiego imperium też nie próżnowano. 30 lipca Niemcy ogłosili mobilizację korpusów granicznych: bydgoskiego, poznańskiego, gdańskiego, katowickiego i krotoszyńskiego. Następnego dnia II Rzesza zagroziła wypowiedzeniem wojny w wypadku, gdyby Rosja nie odwołała mobilizacji. Rosja jednak nie miała zamiaru tego zrobić...

W guberni piotrkowskiej (do której należała również Łódź) stan wojenny ogłoszono 31 lipca. Gubernator, szambelan Michał Jaczewski, ogłosił, że gubernia pozostaje "na stopie wojennej" i, że w tej nowej sytuacji należy zachować spokój i porządek. W podobnym tonie zwrócił się w obwieszczeniu do mieszkańców Łodzi 2 sierpnia naczelnik garnizonu łódzkiego, generał-major Wasiljew.

priwislanski kraj1 sierpnia po południu ambasador niemiecki w Petersburgu, hrabia Friedrich Pourtales, spotkał się z rosyjskim ministrem spraw zagranicznych Siergiejem Sazanowem, by otrzymać odpowiedź na niemieckie ultimatum. Kiedy usłyszał, że Rosja nie zamierza wycofać się z mobilizacji, wręczył szefowi rosyjskiej dyplomacji akt wypowiedzenia wojny. Potem podobno dyplomaci uściskali się serdecznie i hrabia Pourtales wyszedł szlochając i obcierając łzy.

Następnego dnia  w niedzielę, 2 sierpnia 1914 roku car Mikołaj II ogłosił Manifest Najwyższy:
Z Bożej Łaski, My, Mikołaj Drugi, Cesarz i Samowładca Wszechrosyjski, Król Polski, Wielki Książę Finlandzki
etc., etc., etc. ogłaszamy wszystkim Naszym wiernym poddanym:

Postępując w myśl historycznych swych przekazań, Rosya jedyna po wierze i krwi z narodami słowiańskimi, nigdy nie spoglądała obojętnie na ich los. Z zupełną jednomyślnością i niezwykłą siłą przemówiły uczucia braterskie narodu rosyjskiego względem słowian w dniach ostatnich, gdy Austro-Węgry przedłożyły Serbii niemożliwe z góry do przyjęcia przez państwo władcze warunki, wzgardziwszy ustępliwą i pokojową odpowiedzią rządu serbskiego i odrzuciwszy życzliwe pośrednictwo Rosyi. Austrya śpiesznie podjęła akcje wojenną, bombardując bezbronny Białogród.

Zmuszeni, wskutek wytworzonych warunków, przedsięwziąć niezbędne: środki ostrożności, My rozkazaliśmy postawić, armię i flotę na stopie wojennej, lecz ceniąc krew i dobytek Naszych poddanych, czyniliśmy wszelkie usiłowania w kierunku osiągnięcia pokojowego wyniku rozpoczętych wśród przyjacielskich stosunków i rokowań.

Sprzymierzone z Austryą Niemcy, wbrew nadziejom Naszym na wiekowe dobre stosunki sąsiedzkie i nie słuchając zapewnień Naszych, że przedsięwzięte środki bynajmniej nie żywią wrogich celów, zaczęły domagać się natychmiastowego ich odwołania, a otrzymawszy odpowiedź odmowną na swe żądanie, nieoczekiwanie wypowiedziały Rosyi wojnę.

Obecnie Musimy już nietylko ujmować się za niesprawiedliwie skrzywdzonym krajem spokrewnionym, lecz zabezpieczyć honor, godność i całość Rosyi oraz stanowisko Jej wśród wielkich mocarstw.

My, niezachwianie wierzymy, że w obronie ziemi rosyjskiej jednomyślnie i z poświęceniem powstaną wszyscy Nasi wierni poddani, w groźną godzinę doświadczeń zapomną o wewnętrznych nieporozumieniach; niech się utrwali bardziej ścisła łączność Cesarza z Jego narodem i niech Rosya, powstała jak jeden mąż, odeprze bezczelny napad wroga.

Z głęboką wiarą w słuszność, naszej sprawy i bogobojną nadzieją na zrządzenia Wszechmogącego, My, modląc się, prosimy o błogosławieństwo Boże dla Świętej Rusi i dzielnych wojsk Naszych.

Dany w Petersburgu w 20-ty dzień (st. st.) lipca, roku od Narodzenia Chrystusa 1914, panowania zaś Naszego dwudziesty.
Przypomnijmy: trzy dni wcześniej inny Najjaśniejszy Pan - super katolicki Franciszek Józef, wzywał na pomoc tego samego Boga. Obydwaj samowładcy, stojący po przeciwnych stronach barykady, przegrali sromotnie swoje "słuszne" wojny o honor...

Informacja o pewnej już wojnie spowodowała zahamowanie doskonale rozwijającego się przemysłu łódzkiego oraz wiele zaskakujących komplikacji w życiu łodzian. W książce Krzysztofa Kowalczyńskiego  "Łódź 1914. Kronika oblężonego miasta" znajdujemy taki opis sytuacji gospodarczej w mieście nad Łódką:
Kronika oblężonego miasta
Przez całą pierwszą połowę 1914 roku Łódź przeżywa okres wspaniałej koniunktury gospodarczej. Wszystkie fabryki pracują pełną parą, kupcy z Kijowa, Petersburga, Odessy i Tyflisu składają nieustannie duże zamówienia, przewyższające bieżące możliwości produkcyjne. Pod presją rynku kupcy skłonni są akceptować ceny zakupu wyższe niż w poprzednim roku.(...) Mimo zwiększonej ilości zamówień duże zapasy surowca w magazynach zapewniają ciągłość produkcji do wiosny przyszłego, 1915 roku.
Jak przed laty, łódzcy przemysłowcy, zachęceni zwiększonym popytem, rozpoczynają liczne inwestycje, rozpoczynają budowę nowych oddziałów produkcyjnych bądź też całych fabryk. Przy ulicy Rzgowskiej, zaraz za dworcem kolejowym Łódź-Chojny pod dachami stoją już nowe budynki odlewni i zakładów mechanicznych „Józef John, Spadkobiercy SA”, w których zatrudnienie znajdzie ponad 1000 robotników (...) Przy ulicy Benedykta 80 (obecnie 6 Sierpnia) rozpocząć ma pracę z dniem 1 sierpnia tkalnia mechaniczna firmy „Weiss i Poznański”, zatrudniając na razie 40 tkaczy, obsługujących 80 warsztatów. W niedługim czasie liczba warsztatów wzrośnie do 120 (...). Do Łodzi wciąż chętnie napływa kapitał zagraniczny...
Itd, itp... Nie trzeba wielkiej wyobraźni, aby przewiedzieć, że nadchodząca zawierucha zakłóci, jeśli nie przerwie, ten okres prosperity... Skutki wypowiedzenia wojny dały się natychmiast odczuć w łódzkim przemyśle i handlu. Zdrożała bawełna - najważniejszy dla łódzkich zakładów surowiec. Podrożał również węgiel kamienny. Przedsiębiorcom zaczęło brakować gotówki.Wzrosło oprocentowanie kredytów i stały się one mniej dostępne. Dla łódzkich fabrykantów był to cios dotkliwy, zważywszy że większość z nich miała majątki ulokowane w budynkach, maszynach oraz surowcach, a na bieżące wydatki posiadała weksle. Teraz wartość tych papierów drastycznie spadła, w handlu zaczęła się liczyć gotówka. Nic dziwnego, że wielu przemysłowców z dnia na dzień straciło zdolność opłacania bieżących kosztów biznesu.

Generalnie spadło zaufanie do papierów, w handlu niechętnie przyjmowano banknoty, a na rynku zaczęło brakować bilonu. Z powodu braku drobnych monet w kasie naczelnik poczty 4 sierpnia poinformował  interesantów, że od dnia następnego wydawane będą tylko wkłady 100-rublowe, gdyż tylko takie banknoty poczta posiada. Dyrekcja tramwajów zagroziła, że będzie zmuszona wstrzymać ruch na wszystkich liniach, jeśli nadal pasażerowie będą płacić banknotami i żądać od konduktorów wydawania reszty bilonem. W tramwajach dochodziło do scysji z pasażerami nie posiadającymi 5 kopiejek na bilet. 5 sierpnia "Rozwój" przedstawił zajście, które nazwał wprost "łajdactwem":
W dniu wczorajszym do jednego z tramwajów wsiadł jakiś osobnik, który dał konduktorowi, żądającego odeń pieniędzy za bilet banknot sturublowy, żądając reszty 99 rb. 95 kop. Konduktor nie posiadał tak wielkiej kwoty, przeto poprosił pasażera o opuszczenie wagonu. Pasażer, zamiast spełnić to żądanie, począł się awanturować i znieważył konduktora. Wezwano policyę, która podczas rewizyi osobistej znalazła przy awanturniczym pasażerze wiele banknotów 10, 25, 3 i jednorublowych oraz 25 rubli srebrem. Zarządzona następnie rewizya w mieszkaniu aresztowanego wykryła około tysiąca rubli srebrnych, które skonfiskowano dla wymiany w drobnych sklepikach, właściciela zaś pociągnięto do odpowiedzialności administracyjnej...
Tramwajarze rychło uporali się z problemem. Wprowadzono zasadę wydawania reszty biletami o wartości 5 kopiejek. Od tej pory pasażer, który płacił grubszym nominałem dostawał odpowiednią za tę sumę liczbę biletów. Nieważne czy ich potrzebował.

W sprawie pieniędzy zabrał wreszcie głos naczelnik garnizonu generał-major Wasiljew.
Szkodliwi ludzie rozpowszechniają fałszywe pogłoski o obniżeniu państwowych papierowych pieniędzy, aby tym sposobem skupić je za bezcen. Niniejszem ogłaszam, że szerzyciele tych fałszywych pogłosek, jak również i ci, którzy przeszkadzają jakimbądź sposobem swobodnemu kursowi papierowych pieniędzy i brzęczącej monety, będą pociągani do najsurowszej odpowiedzialności według praw stanu wojennego - wyjaśniał i ostrzegał generał w specjalnym rozporządzeniu.
Sytuację pieniężną dodatkowo komplikowało wstrzymanie, tuż po mobilizacji, przez rosyjski Bank Państwa wykupu weksli oraz zawieszenie przez Państwową Kasę Oszczędności wypłat gotówkowych. Prywatne banki i towarzystwa kredytowo-pożyczkowe z kolei wypłacały tylko do 10 procent wkładu. 2 sierpnia carski ukaz zniósł na czas wojny ("aż do ukończenia okoliczności okresu wojny", jak podano) urzędowe terminy protestu weksli. Robiąc dobrze dłużnikom, pogrążono ich wierzycieli, którzy mogli teraz czekać na spłatę do "świętej Nigdy". Problem braku gotówki połowicznie udało się rozwiązać dopiero w drugiej połowie sierpnia, kiedy staraniem Głównego Komitetu Obywatelskiego uruchomiono emisję lokalnych bonów pieniężnych.

odezwa bony sierpień 1914
Szybko pojawił się też w mieście problem braku rąk do pracy, spowodowany przed pobór mężczyzn do wojska oraz kłopoty z transportem, bo najlepsze konie też poszły do armii. Z powodu powołania rezerwistów wiele zakładów nie mogło utrzymać właściwego cyklu produkcji, nawet w tramwajach miejskich ograniczono liczbę kursów, czego efektem był nadzwyczajny ścisk na niektórych trasach. Zniecierpliwieni pasażerowie na łamach prasy proponowali, aby w miejsce powołanych do armii, zatrudniać ich żony...

Wypowiedzenie wojny i mobilizacja nie mogły nie wpłynąć na zaopatrzenie w żywność. Od pierwszych dni sierpnia rosły ceny na targowiskach. Jak podawał wspomniany już K. Kowalczyński w książce "Łódź 1914. Kronika oblężonego miasta", sprzedający na targowiskach pozwalali sobie na wygłaszanie do kupujących takich optymistycznych dla siebie prognoz:
Przyjdo jeszcze takie czasy, że złotym bedzieta nam płacić za kartofle, pierścionki bedzieta przynosić!
I w tej sprawie próbował działać generał-gubernator Wasiljew. 6 sierpnia "Rozwój" informował, że komendant
polecił policmajstrowi miasta podjąć środki obrony przed łotrzykami, którzy rabują włościan wiozących produkty spożywcze na targi miejskie oraz poczynić kroki ku zabezpieczeniu normalnego zaopatrywania targów miejskich w produkty wiejskie bezpośrednio, ażeby przekupnie i handlarze nie skupowali poza krańcami miasta przywożonych wiejskich artykułów spożywczych, które później sprzedają mieszkańcom miasta po cenach wygórowanych.
Urzędowa walka z "łotrzykami" chyba nie była dość skuteczna, bo wkrótce zaopatrzeniem w żywność zaczął też zajmować się wspomniany wyżej Główny Komitet Obywatelski. Udało mu się uzyskać zezwolenie władz wojskowym i administracyjnych na zbieranie funduszy i organizowanie pomocy biedniejszym mieszkańcom Łodzi. Miał otwierać tanie jadłodajnie oraz ustalać uczciwe ceny na podstawowe produkty potrzebne do życia, jak chleb, węgiel, nafta... 7 sierpnia Komitet uregulował ceny najważniejszych artykułów:
    kolejka po mąkę łódź
  • słonina - 28 kopiejek za funt**
  • smalec - 32 kopiejki
  • kiełbasa zwyczajna - 28 kopiejek
  • kiełbasa "lepsza" - 32 kopiejki
  • kiełbasa koszerna - 45 kopiejek
  • baleron -28 kopiejek
  • mięso wołowe - 22 kopiejki
  • mięso cielęce20-24 kopiejki
  • mięso baranie - 18-20 kopiejek
  • mięso wieprzowe - 21 kopiejek
  • schab - 28 kopiejek
  • mleko - 8 kopiejek za kwartę
  • masło kuchenne - 55 kopiejek
  • masło śmietankowe - 60 kopiejek
  • chleb razowy - 4 kopiejki za funt
  • chleb ciemny - 4,5 kopiejki
  • chleb biały - 5 kopiejek
  • mąka żytnia - 5 kopiejek za funt
  • mąka pszenna - 6-8 kopiejek
  • sól - 2,5 kopiejki
  • kasza gryczana - 6 kopiejek
  • kasza jęczmienna - 7 kopiejek
  • kasza perłowa - 8 kopiejek
  • kasza jaglana - 6 kopiejek
  • fasola - 8 kopiejek
  • cukier kryształ - 13 kopiejek
  • cukier kostka - 15 kopiejek
  • ćwiartka kartofli - 50-60 kopiejek (prawdopodobnie chodziło o ćwierć korca, tj. 32 litry)
  • nafta - 12 kopiejek za kwartę
  • węgiel kostka nr 1 - 1,60 rubla za korzec***
  • węgiel kostka nr 2 - 1,50 rubla
  • węgiel orzech nr 1 - 1,40 rubla
  • węgiel orzech nr 2 - 1,30 rubla

Pewnym zaskoczeniem dla łódzkiej prasy było wprowadzenie wojennej cenzury. Od wtorku, 4 sierpnia wszystkie gazety musiały uzyskiwać akceptację cenzora wojskowego. Dziennikarzom nie wolno było pisać samodzielnie o sytuacji na froncie, mogli  podawać tylko urzędowe komunikaty. Skutek był taki, że wiadomości z pola walki odtąd zawsze były lepsze niż sytuacja faktyczna i znacznie różniły się od tych, które podawały media z zaborów niemieckiego i austriackiego.

4 sierpnia łodzianie obserwowali nerwową i pośpieszną ewakuację wielu urzędów rosyjskich. Na dworcach kolejowych panował wzmożony ruch pociągów, odjeżdżających na wschód. Wyjeżdżały całe rodziny rosyjskich urzędników oraz tony dokumentów zapakowane w skrzynie. Ewakuowała się nawet komisja mobilizacyjna, nie dokończywszy rejestracji przybyłych poborowych. W sumie do armii rosyjskiej wcielono 15 000 łodzian, dla reszty zgłaszających się nie starczyłoby już mundurów, broni i prowiantu. Wyglądało na to, że Rosjanie nie widzieli wielkich szans na utrzymanie Łodzi. Z zachodu dotarły już informacje o dramatycznej sytuacji w zajętych przez Niemców miastach na zachodnich rubieżach.

Niedogodności, których w pierwszych dniach sierpnia zaznali łodzianie, były bowiem niczym wobec tego, co spotkało mieszkańców miast przygranicznych: Częstochowy i Kalisza. Częstochowa, znajdująca się w tej samej co Łódź guberni piotrkowskiej, była oddalona zaledwie o 30 km od zachodniej granicy. Wkrótce po wypowiedzeniu wojny przez Niemcy miasto pośpiesznie opuściły wojska rosyjskie. Zostawiły w magazynach znaczną ilość broni i zaopatrzenia, ale wysadziły w powietrze mosty i wiadukty, paraliżując w ten sposób komunikację. 3 sierpnia 1914 roku do miasta wjechał rozpoznawczo podjazd złożony z 50 strzelców, a następnie wkroczyły bataliony rezerwowe z Korpusu Landwehry Woyrscha. Wojsko zatrzymało się blisko klasztoru, obok pomnika cara Aleksandra II. Posterunki wojskowe wystawiono na dworcu kolejowym, przy poczcie i na wałach Jasnogórskich.

częstochowa 1914
Początkowo w mieście było spokojnie, ale 7 sierpnia zaczęły się szykany wobec mieszkańców i klasztoru. Wieczorem doszło na ulicy Kordeckiego do potyczki pomiędzy pijanymi Niemcami, która kilku z nich kosztowała życie. Winą za ich śmierć obarczono mieszkańców miasta. Ostrzelano domy przy ulicy Siedmiu Kamienic, a kilkanaście osób rozstrzelano. Dowódca pułku dragonów, otoczył Jasną Górę i rozkazał rewidowanie w klasztorze. Delegacji obywateli miasta oświadczył, że musi zrobić spis skarbów klasztornych i wszystko pozostanie na miejscu, o ile mieszkańcy zachowają spokój. Na Jasnej Górze odbyła się potem wielka orgia, podczas której niemieccy żołdacy zgwałcili wiele kobiet i dziewcząt. Zebrali je w mieście, pod pretekstem jakichś robót w klasztorze, wybierając oczywiście młode i bardziej urodziwe.

Następnego dnia nastąpiły masowe aresztowania, część więźniów rozstrzelano pod Jasną Górą, a część wywieziono do Niemiec. Na miasto nałożono kontrybucję 20 000  rubli (niektóre źródła podają, że było to 200 000, ale wydaje się to kwota bardzo wygórowana nawet jak na apetyty niemieckich żołdaków) i zagrożono powtórzeniem represji, w razie kolejnych "napaści" na żołnierzy". Ponadto około tysiąca osób wysłano do Rzeszy na przymusowe roboty.

Jeśli można mówić o terrorze, szykanach i gwałtach w Częstochowie, to wypadki kaliskie wypada nazwać po prostu zagładą. Tu również wojenna hekatomba rozpoczęła się niewinnie. Rosyjska administracja i wojsko opuściły Kalisz rano w niedzielę, 2 sierpnia. Część dokumentów zabrano, część spalono. Spalono także pieniądze papierowe. Przed odjazdem zniszczono mosty i skład komory celnej. Na miejscu pozostała policja, w której w większości służyli Polacy. Według jednego ze świadków pierwszy żołnierz niemiecki pojawił się tu w niedzielę około godziny 2 po południu. Godzinę później wjechał do miasta cały patrol w sile 8 konnych. Wkrótce przybyło więcej takich patroli, więc prezydent miasta, Bronisław Bukowiński wyszedł na rogatkę z białą flagą i poddał miasto pierwszemu napotkanemu oficerowi.

Wojsko niemieckie na noc opuściło miasto, wróciło dopiero w poniedziałek rano. Cały dzień panował spokój, dopiero późnym wieczorem przydarzył się fatalny w skutkach incydent. Doszło do strzelaniny na skrzyżowaniu ulic Kazimierzowskiej i Śródmiejskiej, w której zginęło 6 niemieckich żołnierzy oraz 21 cywili. Późniejsze śledztwa nie wykazały, aby ludność Kalisza brał udział w wymianie ognia, że najprawdopodobniej przypadkowo ostrzelały się patrole pruskie. Mówiło się także o prowokacji przeprowadzonej przez samych Niemców. Spanikowani żołnierze zaczęli na oślep strzelać na ulicach i do okien, nierzadko do swoich kolegów...

Nazajutrz na murach miasta ukazało się obwieszczenie majora Preuskera - komendanta miasta, w którym oskarżył kaliszan o podstępny napad.
Do magistratu miasta Kalisza!

Ponieważ nocy bieżącej dano z domów kilka wystrzałów do załogi miasta Kalisza, ustają wszystkie względy wobec ludności. Zakazuję wszelkiej komunikacji z prowincją i znoszę wszystkie listy żelazne. Wszystkie restauracje mają być zamknięte, z wyjątkiem hotelu Europejskiego, który uważać należy za moją kwaterę. Wzbrania się zatrzymywania się na ulicach i placach. Nieprzestrzeganie rozkazów wojskowych karze się śmiercią. Aresztowanych dzisiejszej nocy 6 obywateli zostaje pod moją władzą. Przy najmniejszym oporze będą rozstrzelani. Jako karę za zajścia dzisiejszej nocy zapłaci miasto do godziny 5 po południu 50.000 rubli. Na wypadek powtórzenia się nowych rozruchów ze strony mieszkańców, każdy dziesiąty obywatel zostanie rozstrzelanym. Od godziny 8. dzisiaj wieczorem muszą wszystkie domy być zamknięte i wszystkie okna oświetlone. Magistrat ma - natychmiast postarać się o opublikowanie tego obwieszczenia. Zabraniam wydawania gazet.
kalisz 1914
 Chociaż okup został zapłacony i kaliszanie dostosowali się do rygorów, nic to nie pomogło. Podczas trzytygodniowego ostrzeliwania i podpalania miasta zniszczeniu uległo ponad 400 budynków mieszkalnych, 9 zakładów przemysłowych i kilka budynków użyteczności publicznej, m.in. ratusz i teatr. Straty oszacowano na gigantyczną kwotę 33,6 mln rubli. Przed wybuchem wojny Kalisz miał około 65 tysięcy mieszkańców, po sierpniowej zagładzie zostało ich tylko około 5 tysięcy. W ten sposób niemiecka armia rozpoczęła niesienie swojej "misji wyższej cywilizacji" na zacofany wschód.

6 sierpnia 1914 roku w guberni kieleckiej miało miejsce wydarzenie, które później zostanie uznane za milowy krok ku odzyskaniu polskiej państwowości. Pierwsza Kompania Kadrowa, utworzona w Krakowie przez Józefa Piłsudskiego, przekroczyła granicę austriacko-rosyjską. Pododdział piechoty liczący niespełna 170 żołnierzy polskich miał wywołać antyrosyjskie powstanie w Królestwie Kongresowym. Jednak ludność Kielecczyzny nie kwapiła się do walki w sojuszu z zaborcami, którzy masakrowali Polaków i polskie miasta w sąsiednich guberniach. Zwyciężył zdrowy rozsądek, którego zwykle w trudnych momentach Polakom brakowało. A może zadziałały też apele o rozwagę ogłaszane często przez prasę. Na przytoczenie z pewnością zasługuje tu krótki artykuł redaktora "Rozwoju", Stanisława Łąpińskiego, opublikowany 7 sierpnia 1914 roku:
Wobec ciężkich chwil, jakie przeżywamy, wskazanem jest dla każdego, serdecznie miłującego swą ojczyznę, czy to będzie mąż dojrzały, czy też, dorastające pacholę, za wszelką cenę zachować spokój, rozwagę, zimną krew.
Nic nie poczynać pod wrażeniem chwili, a zwłaszcza pod wrażeniem krążących po mieście wieści, nieuzasadnionych. Ktokolwiek bowiem, choćby w najlepszych intencyach, spełni czyn nierozważny, będzie nie dobrym synem ojczyzny, nie gorącym patryotą, ale zdrajcą własnego narodu i jego katem.
Kobiety polskie, znane ze swego patryotyzmu, powinny czuwać nad młodzieżą, nawołując ją do spokoju i rozwagi, trzeźwić, prosić i zaklinać, aby nie dawano ucha podszeptom lekkomyślnym.
Zachowajmy powagę i godność, znamionujące polityczną dojrzałość narodu.
Nadejść mogą dni stokrotnie cięższe, wymagające wielkiej rozwagi, dni decydujące o naszym bycie.
Nikt nie ma prawa brać na siebie odpowiedzialności za skutki nierozważnych czynów, spełnionych choćby z najlepszą wolą, albowiem jest odpowiedzialność straszliwa za tych, którzy mogliby srogo pokutować bez winy, karani solidarnie za postępki ludzi mało poczytalnych.
Mamy przerażający przykład przed oczyma. Gromadka spiskowców zamordowała austryackiego następcę tronu. Czyż pomyśleli, że niezawisłość ojczyzny swojej, Serbii, że krew i mienie tylu jej synów stawiają na kartę?
 Kto jeszcze w początkach sierpnia miał problem z wyobrażeniem sobie tej wojny mógł sięgnąć po literaturę. Dziennik "Rozwój" zachęcał do zakupu książek o wiele mówiących tytułach "Nowy Napoleon" i "Do krwawej nocy".

* * * 
* W Rosji do 1918 roku liczono czas według kalendarza juliańskiego - 18 lipca 1914 starego czasu oznacza 31 lipca nowego.
** funt = 0,406 kg
*** korzec = 4 ćwierci = 128 litrów

Bibliografia:
Prasa lokalna

Krzysztof R. Kowalczyński - Łódź 1914. Kronika oblężonego miasta

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz