Ciąg dalszy relacji ze śledztwa w sprawie zbrodni w klasztorze jasnogórskim. Mimo, sprzecznych zeznań świadków, policja ustala pochodzenie otomany, w której odnaleziono zwłoki oraz tożsamość trupa. Osaczony Macoch próbuje zatrzeć ślady i znika z Częstochowy. ("Rozwój" Łódź 27 lutego 1912 roku - pisownia oryginalna).
Gdy Piance pokazano znalezioną pod Zawadami otomankę, stwierdził, że pod względem rozmiarów jest podobna do skrzyni, wywiezionej z klasztoru. Badania, dokonane w klasztorze Jasnogórskim, dowiodły, że w korytarzyku przy pokojach gościnnych u drzwi numeru pierwszego stała przez długi czas otomanka, pokryta ceratą i znikła niewiadomo gdzie około połowy lipca. Utrzymywać ten korytarzyk w porządku był obowiązany szwajcar Józef Błasikiewicz.
Słudzy klasztorni, Floryan Wójcik i Jan Roguś zeznali, że w połowie lipca na prośbę Stanisława Załoga wynieśli z celi księdza Damazego Macocha na dorożkę jakiś długi ciężki pakunek, obszyty rogożą i przewiązany postronkami, z rozmiarów podobny do otomanki. Pomagał im Błasikiewicz, który jednakże, gdy mu pokazano znalezioną pod Zawadami otomankę, oświadczył, że takiej otomanki nigdzie nie widział i że pakunek, do wyniesienia którego z celi Macocha pomagał, mniejszy był o połowę. Wbrew temu prokurator klasztoru ksiądz Wincenty Olszewicz, ekonom Józef Trubicki, słudzy Aleksander Toczyłowski i Antoni Kocela zeznali, że przedstawiona im otomanka należała do sprzętów, stojących w korytarzyku i że nie wiadomo, gdzie się podziała.
Ksiądz Paweł Ciepliński i felczer klasztorny Feliks Filipowicz, obejrzawszy kartkę fotograficzną przedstawiającą zwłoki, znalezione w otomanie, poznali Wacława Macocha, który był urzędnikiem pocztowo-telegraficznym w Granicy, a bratem stryjecznym księdza Damazego Macocha. Poznali go także i wszyscy urzędnicy biura pocztowo-telegraficznego w Częstochowie, gdzie Wacław Macoch służył poprzednio.
Zeznania wielu świadków stwierdziły, że znalezione w otomanie z trupem futro i pościel należały do Damazego Macocha, a inne rzeczy, stanowiące własność klasztoru Jasnogórskiego, rozpoznał ekonom klasztorny, Trubicki. Felczer klasztorny Filipowicz zauważył, że bandaże z merli, którymi były związane ręce i nogi trupa, są takież same, jakimi on owijał w czerwcu tegoż roku szyję Damazego Macocha, któremu zrobiła się wrzodzianka.
Wyjaśniło się, dlaczego Damazy Macoch własnoręcznie malował ściany swej celi. Malarz klasztorny, Piotr Kloc, proszony przez Damazego o przysłanie mu farb do celi, posłał mu pomocnika swego, Józefa Malinowskiego, który, wszedłszy do celi, zauważył, że szafa, na środek wysunięta, zasłania część ściany. Damazy odebrał od niego farby i pędzle, wysłał go jeszcze po linię i natychmiast zajął się malowaniem, poczynając od wchodowego pokoju. Kiedy Malinowski powrócił, to już dolna część ściany była zamalowana. Resztę roboty Macoch kazał skończyć Malinowskiemu. Po zamalowaniu ścian w pierwszym i drugim pokoju Stanisław Załóg wymył podłogi a Damazy kazał je pomalować olejno. Dotychczas były to posadzki woskowane. Przeszukując zajmowaną przez Damazego Macocha celę numer 38, znaleziono w niej czarne gacie z przodem wyrzniętym i jakieś podejrzane wycinki z innych gaci.
Już przedtem Damazy Macoch zdążył uciec z klasztoru, a niebawem znikł także i Stanisław Załóg, opowiedziawszy służbie klasztornej, że wyjeżdża do Ameryki. 19 września Damazy Macoch przybywa w gościnę do małżonków Michała i Zofii Zajączkowskich, w cukrowni "Szreniawa", powiecie Miechowskim, gubernii Kieleckiej. Towarzyszy mu żona nieboszczyka Wacława Macocha, Helena, rodzona siostra Zofii Zajączkowskiej. W trzy dni potem, 22 września, Damazy Macoch wyjeżdża sam ze Szreniawy. Przed wyjazdem zapytuje Zajączkowskiego, czy można z gubernii Kieleckiej przejechać granicę za książeczką legitymacyjną z Częstochowy, a otrzymawszy odpowiedź przeczącą, mówi, że w takim razie pojedzie zagranicę z Częstochowy.
* * *
W początkach XX wieku Królestwo Polskie (zwane również Kongresowym), wchodzące w skład Cesarstwa Rosyjskiego, podzielone było na 10 guberni. Częstochowa (tak jak m. in. Łodź, Łask i Będzin) należały do guberni piotrkowskiej. Dlatego wszystkie poważniejsze przestępstwa sądzono w Piotrkowie.
Macoch planując ucieczkę za granicę mógł myśleć zarówno o Austrii, jak i Niemczech. Granice rozbiorów przebiegały niedaleko Częstochowy. Ostatecznie wybrał Kraków w zaborze austriackim. O wędrówkach ojca Damazego i jego aresztowaniu już wkrótce...
W miejscowości Kłomnice był jeszcze w latach80-tych grób Wacława Macocha. Gdy ktoś w styczniowy dzień robił zdjęcia tego grobu, to wiosną już grobu nie było. Ktoś posiada zdjęcie tego grobu z tablicą nagrobna.
OdpowiedzUsuńMedia z początku XX w. jakby zapomniały o ofierze jasnogórskiej zbrodni. Nie trafiłem dotąd na informację o grobie Wacława Macocha, dlatego bardzo dziękuje za ten komentarz. Jeśli znajdę jakieś nowe ciekawe fakty na pewno nimi się podzielę.
OdpowiedzUsuńFantastyczne opowiadanie czytam z zapartym tchem. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWitam, dziękuję za super opinię. Na Twoim blogu są naprawdę eleganckie zdjęcia. Dodaję ten blog do ulubionych.
OdpowiedzUsuń