wtorek, 12 marca 2013

Demokracja od Wszechmogącego

Podawaliśmy już szereg wypadków wskazujących, że w niektórych szkołach ilość godzin nauki religji została ograniczona, lub zupełnie nauka ta nie jest wykładana. Obecnie Kurjer Zachodni z dnia 8 bm. podaje, że w Sosnowcu grono rodziców uczennic gimnazjum im. Emilji Plater zamierza w najbliższym czasie poczynić starania o zorganizowanie prywatnych kursów nauki religji.
Jak wiadomo, w wymienionem gimnazjum, z powodu niczem nie dającego się wytłumaczyć stanowiska kuratorjum, od dwóch miesięcy nie ma prefekta i uczennice pozbawione są wykładów religji. Rodzice w obawie przed skutkami takiego stanu rzeczy, mogącemi się odbić ujemnie w opanowaniu wiadomości, przewidzianych w programie szkolnym, muszą sami pomyśleć o daniu młodzieży możności wypełnienia luki, spowodowanej znanem zarządzeniem kuratorjum szkolnego.
A więc dochodzi już do tego, że tak jak w szkołach ateistycznych rodzice muszą się troszczyć o prywatne nauczanie swych dzieci lekcji religii. Art. 120 konstytucji mówi, że w każdym zakładzie naukowym, kształcącym młodzież poniżej lat 18, nauka religji jest obowiązkowa. Co na to władze szkolne?
["Prawdziwy postęp" - Dziennik Narodowy - Łódź 20.11.1931 r.]

* * *

Niezwykle demokratyczna Konstytucja Marcowa z 1921 roku, której obszerne fragmenty mogłoby wykorzystać i dziś każde demokratyczne państwo, zawierała też absurdy i sprzeczności. W preambule naród polski Bogu Wszechmogącemu i Opatrzności dziękował za odzyskanie niepodległości. Okazało się, że "męstwo i wytrwałość" pokoleń Polaków były tylko w tym dziele siłą pomocniczą. Gwarantując wszystkim obywatelom Rzeczpospolitej wolność sumienia i wyznania oraz prawo do organizowania publicznych nabożeństw wszystkim wyznaniom, Konstytucja uznała jednak wyznanie rzymsko-katolickie za równiejsze (tj. "naczelne") wśród równych, bo jest "religją przeważającej większości narodu". Państwo polskie przyznało, że Kościół Rzymsko-Katolicki rządzi się własnymi prawami czyli, że jest państwem w państwie. Wszystkie inne związki wyznaniowe musiały jednak podporządkować się prawu polskiemu.

Wspomniany w powyższej notce prasowej artykuł 120 Konstytucji nakładał obowiązek nauczania religii "w każdym zakładzie naukowym, którego program obejmuje kształcenie młodzieży poniżej lat 18, utrzymywanym w całości lub w części przez Państwo lub ciała samorządowe". Konstytucja nie określała co zrobić z młodzieżą nie należącą do żadnego związku wyznaniowego. Widocznie ustawodawca nie przewidywał istnienia takich dziwaków.
Mając na uwadze fakt, że ponad 20 procent społeczności Sosnowca stanowili Żydzi oraz, że istniały tam znaczące mniejszości protestanckie, władze samorządowe mogły mieć poważny problem ze zrealizowaniem tego konstytucyjnego wymogu. Trudno przecież przypuszczać, że działo się tak, bo w 1931 sosnowiecki magistrat opanowały siły  masońsko-ateistyczne wrogie chrześcijaństwu.

Po ponad 80 latach jesteśmy w punkcie wyjścia: każda próba dyskusji o wycofaniu się państwa i samorządów z organizowania i finansowania lekcji religii, wywołuje ostrą reakcję przedstawicieli "naczelnego" kościoła oraz ich służby. Straszą natychmiast upadkiem moralnym społeczeństwa, oskarżają o bezpardonową walkę z religią rzymską. Niezłomny obrońca kościoła i moralności, błogosławiony Pius IX, jeszcze w XIX wieku wyznaczył kierunki współczesnej ewangelizacji. Potępiony będzie każdy kto uważa, że człowiek ma swobodę wyboru i prawo wyznawania religii, jaką uzna dla siebie za najlepszą, lub nie wyznawania żadnej religii. Potępiony będzie każdy kto uzna, że w naszej epoce nie jest już konieczne, by religia katolicka miała status jedynej religii państwowej. Zbawieni zaś będą tylko ci, co walczą o nowe państwo kościelne i narzucają wszystkim swoje katolickie prawa i poglądy.

Takie w gruncie rzeczy są cele obrońców religii w szkołach, krzyżów w sejmie, zleceniodawców poświęcania rur i murów oraz innych egzorcyzmów. Opowiastki o dobroczynnym wpływie lekcji religii na moralność młodzieży i narodu można między bajki włożyć. Chodzi jedynie o utrzymanie władzy nad posłuszną owczarnią. Za państwowe pieniądze. Bo Rzeczpospolita może ciąć wydatki na naukę, szpitale, żłobki i przedszkola, obniżać emerytury i płace nauczycieli. Ba, może nawet tych nauczycieli zwalniać z pracy. Nie może tylko tknąć etatów katechetów i kapelanów. Bo Bóg Miłosierny Polsce by tego nie wybaczył...

2 komentarze:

  1. Jak o mnie chodzi, to fajnie że katecheza jest w szkole. Jednak jak byłam mała ( w zamierzchłych czasach :) ) to salki katechetyczne były pełne z wyboru, a nie z przymusu.
    Więc daje do zastanowienia...
    A tekst - kapitalny :)

    OdpowiedzUsuń