Skuteczność działania sił nadprzyrodzonych w walce o prawdę i sprawiedliwość jest nieoceniona. Potwierdzają to niepodważalne autorytety świątobliwe i wielebne. Jednakże warto pamiętać, że nawet czcigodni ojcowie korzystają chętnie także ze środków bardziej przyziemnych i pragmatycznych. Wiedzieli o tym doskonale i biskup Krasiński, i ksiądz Juszczyński - autorzy komicznych poematów o niezbyt pobożnym życiu pobożnych mnichów, o klasztorach, gdzie bronią przeciw oponentom mogą być kufle, szklanki, talerze, księgi, a nawet kropidło...
Poniżej zamieszczony tekst nie dotyczy tak dramatycznych zdarzeń. Rywalizacja, nawet ostra, jest, ale to tylko walka na pióra i literackie talenta. Artykuł opublikowany został w 1847 roku.
* * *
Ustęp z prawdziwej Monachomachii
Nie pamiętam, w którym to ze znaczniejszych miast Radziwiłłowskich - podobno, że w Nieświeżu - były w osiemnastym wieku dwa osobliwie klasztory, doznające względów książęcych, i walczące o nie ze sobą zacięcie, to jest: OO. Reformaci i Jezuici. Po zgonie któregoś z Radziwiłłowskiej rodziny, obydwa zgromadzenia na wyścigi starały się świetnością żałobnych obrządków okazać wdzięczność za doznawane od familii łaski, a tym samym nowe sobie zaskarbić. W obu kościołach sypały się gradem: mowy pogrzebne, elegie i epitafia, huczały dzwony jak na gwałt, gorzały świece, brzmiały śpiewy i muzyka.
Na ten raz przecie prości Reformaci wzięli górę nad subtelnymi synami Lojoli... (..) Tryumf ten zgotował braciszek Tadeusz (...) Przedstawił w końcu nabożeństwa duszę nieboszczyka Radziwiłła, w lekkim, przejrzystym odzieniu anielskim, ulatującą z katafalku do nieba. Koncept ten w całym mieście tyle narobił aplauzów i wrzawy, że ani wspomniano nawet o Jezuickich egzekwiach.
Wspaniałe animusze nie zniosą obojętnie żadnego upokorzenia. Bogobojni Ojcowie, nie mogąc zepsuć Reformackiego sukcesu, chcieli przynajmniej żółcią swą obryzgać jasny ich tryumf. Ojciec poeta, drugi może Baka*, nasmarzywszy kilka godzin mózgu, skomponował, ojciec kaligraf przepisał, a żak usłużny o świcie przylepił na drzwiach Reformackiego klasztoru następne epigramma:
"Wielce się żali Radziwiłła dusza,
Na Reformata, brata Tadeusza,
Że ją do nieba posyła bez gaci...
Niech mu Bóg płaci!"
Lecz brat Tadeusz, upojony świeżym powodzeniem, podniósł śmiało rzuconą rękawicę i ex promptu** wypalił natychmiast odpowiedź:
"Niech się nie żali Radziwiłła dusza,
Na Reformata, brata Tadeusza;
Będzie jej w niebie, choć bez gaci, dobrze -
Daleko lepiej niźli komu w bobrze."
(Wiadomo, że Jezuici nosili czapki bobrowe)
Ustęp ten z prawdziwej wojny mnichów, mam z autentycznego źródła, bo od Reformata z Radziwiłłowskiej Biały, na Rusi Podlaskiej.
R. Z.
(Przyjaciel Ludu 1847 nr 48)
* * *
*ks. Józef Baka ., (1707-1780), poeta
**ex promptu [łac.] - bez przygotowania, naprędce
Zawsze fascynowała mnie historia, pozdrawiam i dziękuję za ten blog. Trafia do moich ulubionych :)
OdpowiedzUsuńhttp://designsekcja.pl/obrazy-z-herbaty/