Powitanie Nowego Roku oraz karnawał to nie tylko czas zabawy i radości. Stare kroniki wypadków pełne są zdarzeń bulwersujących i tragicznych.
2 stycznia 1934 r. Głos Poranny informował [pisownia oryginalna]:
We wsi Gruszczyce pow. kaliskiego, w zagrodzie Stefana Kozłowskiego wydarzył się straszny wypadek. Gdy domownicy przebudzili się w dniu onegdajszym, znaleźli 2-letniego Piotra Kozłowskiego, w kołysce w kałuży krwi. Stwierdzono, że dziecko ma przegryzioną krtań i nie żyje. O wypadku natychmiast powiadomiono policję, która wszczęła dochodzenie, w toku którego ustalono, że sprawcą morderstwa jest kot, który w nocy, gdy wszyscy pogrążeni byli we śnie, wskoczył na kołyskę i zagryzł chłopca. Następnie kot zniknął i poszukiwania za nim nie dały rezultatu.
* * *
W dniu wczorajszym o godz. 9.15 rano pociąg osobowy Nr 556, zdążający z Pabjanic do Łodzi, na przejeździe kolejowym pod wsią Retkinia najechał na stojącą na torze i przyglądającą się orkiestrze miejscowej straży ogniowej 8-letnią Zofję Gawlik, mieszkankę tej wsi. Koła pociągu zmasakrowały ciało dziewczynki. Zwłoki nieszczęśliwej zabezpieczono na miejscu do czasu zejścia władz sądowo - lekarskich.(p)
* * *
W dniu onegdajszym dom przy ulicy Mianowskiego 33 [w Łodzi] był widownią tragicznego wypadku. W domu tym zamieszkują małżonkowie Ryczkowscy, którzy posiadają trzymiesięczną córeczkę imieniem Helusia. Matka dziecka, Zofja, chcąc je uspokoić, włożyła mu do ust smoczek, sama zaś zajęła się pracą domową. Po pewnym czasie, gdy matka zajrzała do dziecka, stwierdziła z przerażeniem, że Helena nie żyje. Wezwany lekarz pogotowia ratunkowego stwierdził śmierć niemowlęcia wskutek uduszenia się smoczkiem (p)
* * *
Nocy Sylwestrowej liczni przechodnie znaleźli w kałuży krwi przy zbiegu ulic Wólczańskiej i Żwirki [w Łodzi] ciało jakiegoś młodego mężczyzny. Niezwłocznie powiadomiono policję. Przybyły na miejsce lekarz pogotowia stwierdził kilka ran kłutych klatki piersiowej i po udzieleniu pierwszej pomocy przewiózł poszkodowanego do szpitala św. Józefa przy ul. Drewnowskiej. Ofiara jest nieprzytomna. Zdołano jednak stwierdzić, iż nazywa się Stanisław Pudlarz, ma lat 31, adresu jednak jego nie udało się ustalić, jak również powodu napadu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz