sobota, 30 marca 2013

Między nabiałem a boskim ciałem...

dom kata sieradzŻem ja tego dnia sobotniego na rynek przyszedłszy i obaczywszy u pomienionej Marianny Jurkówny z Dąbrowy Wielkiej masło przedającej, kupiłem u niej osełkę masła za groszy 4 i szeląg, za które dawszy jej pieniądze odszedłem na stronę, a w tym czasie zaraz stał się tumult wielki między białymigłowami, że komunikant na ziemi leżący obaczono, na którychmiast p. Bigoszewicz, podstaroci, blisko natenczas stojąc zawołał mnie, abym te białogłowy do p. burmistrza z nimże zaprowadził.  I przyprowadziwszy przed p. burmistrza, prezentowała p. Gastołka tenże komunikant na rękawicy swojej, i te pomienione dwie białogłowie kazał p. burmistrz prowadzić do więzienia" - zeznawał świadek Andrzej z Sieradza.

Działo się to w Wielką Sobotę (21 marca) roku pańskiego 1693. Na sieradzkim rynku odbywał się tradycyjny handel. Z pobliskich wsi zjechały do miasta chłopki z serami, masłem, drobiem, nabiałem. Była wśród nich poddana Sebastiana Małuskiego z Małusza - Marianna Jurkówna w Dąbrowy Wielkiej. Nie wiemy w jaki sposób na jej dłoni nagle znalazła się hostia. Czy zobaczyła ją i podniosła z ziemi, czy faktycznie ukradła z kościoła i chciała jej użyć w jakiś niecnych celach. Panna Jadwiga Malanówna, jako świadek tego świętokradztwa zeznała:
sieradz rynekIż wówczas przyszłam na kupienie na rynek nabiału i stanęłam między białymigłowami, gdzie się tumult stał, któremu się ja przypatrując, obaczyłam u białogłowy na ręce gołej komunikant, na którą ktoś zawołał - "a godnaś to mieć na ręku?" - taż tedy białogłowa z swojej ręki położyła mi ten komunikant na rękawicy prawej ręki, którym ja podała p. Gastołce także na rękawice i z nim poszła p. Gastołka do p. burmistrza, jak te białogłowy poprowadzono.
Z jakichś powodów za wspólniczkę Marianny wzięto mieszkankę Sieradza Ewę Hermanównę.

Trzeba wiedzieć, że komunikant czyli hostia (z łaciny ofiara, zwierzę ofiarne) to opłatek z mąki pszennej, w kształcie koła, ozdabiany często krzyżem lub motywami religijnymi. Jak naucza kościół katolicki po poświęceniu (konsekracji) ten zwykły kawałek pieczywa zmienia się Ciało Chrystusa, którego spożycie podczas Komunii Świętej daje niesłychane łaski i prowadzi do prawdziwego szczęścia. Komunikanty konsekrowane przechowywane są w specjalnej, pozłacanej puszce umieszczanej w tabernakulum. Jest to jedyne godne dla nich miejsce.

tortury
Bywały czasy, gdy wierny lud prosto i bezpośrednio pojmował niezwykłą wartość hostii i sądził, że pomóc ona może na wszystko. Skoro jezuici adorowali hostię w monstrancji, żeby ubłagać Boga o deszcz, to nic dziwnego, że niektórzy wierni próbowali wykraść Ciało Boże w celu zakopywania go w polu dla zapewnienia sobie obfitych plonów. Używano również hostii do leczenia gorączki, albo jako "odtrutkę" na zadane czary. Pokusa zdobycia hostii była ogromna, ale ryzyko jeszcze większe. Lud zazdrosny o potencjalne łaski skwapliwie oskarżał każdego, kogo mógł podejrzewać o zamiar świętokradztwa. Wystarczyło mimowolnie wykaszleć hostię w trakcie przyjmowania komunii, by pójść na stos.

Przyjęło się, że istniały dwa powody kradzieży hostii z kościoła: albo dla czarów, albo żeby sprzedać ją Żydom, którzy rzekomo potrzebowali jej do rytuału odtwarzania męki Pańskiej. O taką właśnie zbrodnię oskarżono w XIV wieku w Poznaniu chrześcijankę Krystynę i trzynastu Żydów. Wszyscy spłonęli na stosie.

sieradz resztki ratusza
Nie wiemy skąd na sieradzkim rynku wziął się komunikant. Nie znamy też wyroku w sprawie Marianny i Ewy. Zgodnie z ówczesnym prawem aresztowane dziewczyny zapewne zostały odstawione do domu kata przy obecnej ulicy Ogrodowej i poddane tzw. badaniu czyli trzykrotnej torturze rozciągania. Z bólu przyznały się do kradzieży hostii, podając rzekomych wspólników i mnóstwo fantastycznych szczegółów znanych im z pisemek dewocyjnych i kazań plabana. Tak, jak Marusza z Kobierzycka, która przed sądem wójtowskim w Warcie w roku 1679 zdradzała szczegóły swojego pożycia w diabłem Szymaszkiem:
I miałam ja też swego męża tego Szymaszka, brałam z nim ślub w izbie w nocy na ziemi [...] i miałam mu być powolną, bo mię bił i na to mię namawiał, abym ludziom źle czyniła, alem ja nie chciała i o to mię bił.
Za takie "zbrodnie przeciw ludzkości" wyrok zwykle brzmiał następująco:
Stosując się do ustaw pospolitych i prawa majdeburskiego (tj. magdeburskiego), podług surowości artykułów w prawie opisanych przeciwko czarownicom na ukaranie wszelkich zbrodni i podobnych czarowań, ponieważ ta nieszczęsna niewiasta nie umiała od takowych zabobonów czartowskich szpetnych i Bogu się nie podobających powściągnąć się, ale owszem nimi się parać i bawić na wzgardę Bogu i zgubę duszy swojej i na szkodę ludzką, i na utratę zdrowia czarowała, skazuje ją na śmierć, aby na stosie drew jako czarownica spalona była per executorem iustitiae*.
Często jeszcze przed stosem stosowano karę wstępną, np.: ucięcie świętokradczej ręki lub wyrwanie bluźnierczego języka.

sieradz rynek stare rzemiosło
Przez kilka stuleci panowała histeryczna wręcz obawa przed świętokradztwem i czarami, której ulegali nawet ludzie wykształceni. W 1600 roku Sebastian Klonowic w dziele "Worek Judaszów" ubolewał nad takimi występkami:
Naydziesz takie złe ludzie, co Sakrament święty
Żydom i czarownicom, w uściech swych przeięty,
Przedaią, bezbożnicy, ciało i krew Pańską,
Uięci do pieniędzy chciwością szatańską.
Taka to była Wielkanoc w Sieradzu roku pańskiego 1693. Ciemniejsza strona naszej przeszłości. Historia, którą próbuje się zasypać, jak resztki sieradzkiego ratusza, a wcześniej zamku. Zasypać, przydeptać, zabetonować i zapomnieć. Bo ciemny lud, jak kania dżdżu, łaknie historii innej, lepszej, pełnej miłości do bliźniego i do miłej Ojczyzny...

*****

* przez kata

Fragmenty zeznań świadków pochodzą z książki Bohdana Baranowskiego "Nietolerancja i zabobon w Polsce w XVII i XVIII w."

poniedziałek, 25 marca 2013

Kaczka po bośniacku

- Czemu szanowny brat dusisz tę kaczkę?
- Postrzeliłem ją niedawno na Bałkanach, widocznie proch trochę zwilgotniał, bo gdy ją wietrzyk bałkański owionął - odżyła.
- Jeżeli bratu wypadnie polować tam jeszcze, użyj mego prochu... po nim żadne stworzenie nie ożyje!...
["Rozwój"  - Łódź, wtorek, 31 grudnia 1912 roku]

Niedobita kaczka bośniacka odżyła jednak, pomimo bratniej cesarsko-królewskiej współpracy Austriaków i Madziarów. W 1914 roku w Sarajewie nacjonaliści serbscy przeprowadzili słynny zamach. Zginął austro-węgierski następca tronu arcyksiążę Franciszek Ferdynand. Jak powszechnie wiadomo, stało się to bezpośrednią przyczyną wybuchu I wojny światowej. Jednak mało kto wie jak doszło do dramatycznych wydarzeń, które wstrząsnęły całą Europą.

W grudniu 1912 roku zakończyła się tzw. I wojna bałkańska, podczas której koalicja Grecji, Serbii, Bułgarii i Czarnogóry - znana jako Liga Bałkańska - pokonała słabnącą Turcję. I to była dobra okazja dla prasy, aby przypomnieć o legendarnym "bałkańskim kotle". Podczas dwumiesięcznych walk wyparto Turków z większości terenów Imperium Osmańskiego, pozostawiając w ich rękach jedynie Stambuł. Ale za plecami walczących stron czaiły się mocarstwa, które uważały Bałkany za swoje życiowe strefy wpływów: Rosja i Austro-Węgry. Rząd cesarsko-królewski nie chciał, by państwa bałkańskie zbytnio wzmocniły się kosztem Turcji. Miał wobec nich zupełnie inne plany. Austro-Węgry dominowały ekonomicznie i politycznie na Bałkanach od wieków. Konkurowały tu w walce o ziemie i wpływy z Turcją i Rosją. W posiadaniu CK Monarchii w początkach XX wieku pozostawały ciągle słowiańskie kraje: Chorwacja i Słowenia oraz, mająca status terytorium okupowanego, ale należąca do Turcji, Bośnia. Natomiast Serbia, Czarnogóra, Bułgaria i Rumunia jeszcze w XIX wieku uzyskały niepodległość, po kilkusetletniej niewoli tureckiej.

Na żywot bośniackiej kaczki miała poważny
bałkany 1913
wpływ serbska świnia. Otóż, w 1906 roku rozpoczęła się dziwna, tzw. "świńska wojna".  Aby zmniejszyć swoją zależność od potężnego sąsiada, Serbia zaczęła szukać kontaktów handlowych z Francją i Bułgarią. Austro-Węgry w odwecie zamknęły wszelki import wieprzowiny, głównego towaru eksportowego Serbii. W tej sytuacji Serbowie ukierunkowali swoją sprzedaż na Francję. W konflikcie szczególna była pozycja Bośni: mimo, że była pod administracją austro-węgierską, pomagała Serbii w transporcie mięsa do Francji. Zemsta była sroga: w 1908  rząd CK postanowił zrobić porządek w Bośni i włączył ją do monarchii. Kaczka została ustrzelona, ale to jeszcze nie był jej koniec. Serbów opanowała antycesarska gorączka, prysły marzenia o włączeniu Bośni i Hercegowiny do planowanej Wielkiej Serbii, upadł projekt biznesu mięsnego z Francuzami. W bałkańskim kotle zawrzało. Jak skończył się sprawa bośniackiej kaczki, wiadomo - czterema latami ciężkiej wojny, która zdemolowała starą Europę.

sobota, 23 marca 2013

Nie jest dobrze w Dobrzelinie

To dosyć typowa historia. Los jednej z wielu nieruchomości poszlacheckich w Polsce. Okazały klasycystyczny dwór otoczony prawie pięciohektarowym parkiem w Dobrzelinie k. Żychlina (powiat kutnowski). Powstał w 1848 roku według projektu znanego architekta, Henryka Marconiego. Pierwszym właścicielem był Władysław Orsetti - założyciel cukrowni w Dobrzelinie.

dobrzelin 2011
Dobrzelin, rok 2011, zdjęcie Tymoteusz Słowikowski. Źródło: http://www.polskiezabytki.pl
W czasie II wojny światowej we dworze mieścił się szpital, a po wojnie Urząd Gminy i Szkoła. W 2009 roku obiekt został sprzedany prywatnemu inwestorowi. Od tego czasu nic się nie zmieniło. Dwór zamknięty na głucho, niszczeje.

dobrzelin 2012
Dobrzelin w roku 2012
Park, dostępny dla każdego, porasta chwastami i krzakami. Podobno są plany odnowy, jest projekt remontu i zgoda konserwatora zabytków na adaptację wnętrza do celów komercyjnych. Mimo to nic tu się nie dzieje. Widać, że państwo i samorząd pozbyły się kłopotu.

dobrzelin 2012
Dobrzelin w roku 2012
Dwór w Dobrzelinie to jaskrawy przykład polityki państwa wobec zabytków świeckich. Doskonale ilustruje to poniższa fotografia, którą zamieścił na Facebooku Hannibal Smoke - dziennikarz, pisarz i grafik, zaangażowany w ratowanie zabytkowych dolnośląskich zamków, pałaców i dworów.

"Naród, który nie szanuje swej przeszłości nie zasługuje na szacunek i nie ma prawa do przyszłości” - mawiał marszałek Piłsudski. Stan polskich zabytków wskazuje na to, że pomimo zalewu patriotycznej retoryki w mediach, zażartych sporów o powstańcze wyczyny przodków, Polacy kompletnie nie dbają o materialne dowody swej przeszłości. Dumnym krokiem zmierzamy wprost ku nicości kulturalnej. Sami sobie gotujemy los pariasów Europy. Nie potrzeba nam wrogów i obcych spisków...

wtorek, 12 marca 2013

Demokracja od Wszechmogącego

Podawaliśmy już szereg wypadków wskazujących, że w niektórych szkołach ilość godzin nauki religji została ograniczona, lub zupełnie nauka ta nie jest wykładana. Obecnie Kurjer Zachodni z dnia 8 bm. podaje, że w Sosnowcu grono rodziców uczennic gimnazjum im. Emilji Plater zamierza w najbliższym czasie poczynić starania o zorganizowanie prywatnych kursów nauki religji.
Jak wiadomo, w wymienionem gimnazjum, z powodu niczem nie dającego się wytłumaczyć stanowiska kuratorjum, od dwóch miesięcy nie ma prefekta i uczennice pozbawione są wykładów religji. Rodzice w obawie przed skutkami takiego stanu rzeczy, mogącemi się odbić ujemnie w opanowaniu wiadomości, przewidzianych w programie szkolnym, muszą sami pomyśleć o daniu młodzieży możności wypełnienia luki, spowodowanej znanem zarządzeniem kuratorjum szkolnego.
A więc dochodzi już do tego, że tak jak w szkołach ateistycznych rodzice muszą się troszczyć o prywatne nauczanie swych dzieci lekcji religii. Art. 120 konstytucji mówi, że w każdym zakładzie naukowym, kształcącym młodzież poniżej lat 18, nauka religji jest obowiązkowa. Co na to władze szkolne?
["Prawdziwy postęp" - Dziennik Narodowy - Łódź 20.11.1931 r.]

* * *

Niezwykle demokratyczna Konstytucja Marcowa z 1921 roku, której obszerne fragmenty mogłoby wykorzystać i dziś każde demokratyczne państwo, zawierała też absurdy i sprzeczności. W preambule naród polski Bogu Wszechmogącemu i Opatrzności dziękował za odzyskanie niepodległości. Okazało się, że "męstwo i wytrwałość" pokoleń Polaków były tylko w tym dziele siłą pomocniczą. Gwarantując wszystkim obywatelom Rzeczpospolitej wolność sumienia i wyznania oraz prawo do organizowania publicznych nabożeństw wszystkim wyznaniom, Konstytucja uznała jednak wyznanie rzymsko-katolickie za równiejsze (tj. "naczelne") wśród równych, bo jest "religją przeważającej większości narodu". Państwo polskie przyznało, że Kościół Rzymsko-Katolicki rządzi się własnymi prawami czyli, że jest państwem w państwie. Wszystkie inne związki wyznaniowe musiały jednak podporządkować się prawu polskiemu.

Wspomniany w powyższej notce prasowej artykuł 120 Konstytucji nakładał obowiązek nauczania religii "w każdym zakładzie naukowym, którego program obejmuje kształcenie młodzieży poniżej lat 18, utrzymywanym w całości lub w części przez Państwo lub ciała samorządowe". Konstytucja nie określała co zrobić z młodzieżą nie należącą do żadnego związku wyznaniowego. Widocznie ustawodawca nie przewidywał istnienia takich dziwaków.
Mając na uwadze fakt, że ponad 20 procent społeczności Sosnowca stanowili Żydzi oraz, że istniały tam znaczące mniejszości protestanckie, władze samorządowe mogły mieć poważny problem ze zrealizowaniem tego konstytucyjnego wymogu. Trudno przecież przypuszczać, że działo się tak, bo w 1931 sosnowiecki magistrat opanowały siły  masońsko-ateistyczne wrogie chrześcijaństwu.

Po ponad 80 latach jesteśmy w punkcie wyjścia: każda próba dyskusji o wycofaniu się państwa i samorządów z organizowania i finansowania lekcji religii, wywołuje ostrą reakcję przedstawicieli "naczelnego" kościoła oraz ich służby. Straszą natychmiast upadkiem moralnym społeczeństwa, oskarżają o bezpardonową walkę z religią rzymską. Niezłomny obrońca kościoła i moralności, błogosławiony Pius IX, jeszcze w XIX wieku wyznaczył kierunki współczesnej ewangelizacji. Potępiony będzie każdy kto uważa, że człowiek ma swobodę wyboru i prawo wyznawania religii, jaką uzna dla siebie za najlepszą, lub nie wyznawania żadnej religii. Potępiony będzie każdy kto uzna, że w naszej epoce nie jest już konieczne, by religia katolicka miała status jedynej religii państwowej. Zbawieni zaś będą tylko ci, co walczą o nowe państwo kościelne i narzucają wszystkim swoje katolickie prawa i poglądy.

Takie w gruncie rzeczy są cele obrońców religii w szkołach, krzyżów w sejmie, zleceniodawców poświęcania rur i murów oraz innych egzorcyzmów. Opowiastki o dobroczynnym wpływie lekcji religii na moralność młodzieży i narodu można między bajki włożyć. Chodzi jedynie o utrzymanie władzy nad posłuszną owczarnią. Za państwowe pieniądze. Bo Rzeczpospolita może ciąć wydatki na naukę, szpitale, żłobki i przedszkola, obniżać emerytury i płace nauczycieli. Ba, może nawet tych nauczycieli zwalniać z pracy. Nie może tylko tknąć etatów katechetów i kapelanów. Bo Bóg Miłosierny Polsce by tego nie wybaczył...

sobota, 9 marca 2013

Papieskie „klejnoty”…

Kardynał Borgia rozluźniony, po zwycięstwie w konklawe, z dyskretnym uśmieszkiem, unosi koszulę i siada na krześle z dziurą. Papieski urzędnik wsadza od dołu rękę i  z namaszczeniem (dosłownie i w przenośni), sprawdza stan kardynalskich "klejnotów".

- Habet duos testiculos et bene pendentes (Ma dwa jądra i dobry wisiorek) - oznajmia z nabożną powagą.

test płci papieżaTak w popularnym serialu "Rodzina Borgiów" przedstawiono sprawdzenie płci nowo wybranego papieża Aleksandra VI. Rodrigo Borgia za przejście "testu" został przez kardynałów nagrodzony brawami.

O badaniu płci papieży przeciętny Europejczyk słyszał mniej niż o zmartwychwstaniu, ludzko-boskiej naturze Chrystusa czy niepokalanym poczęciu. Watykan zawsze dbał, aby jego wrogowie, a i wierny lud, nie wiedzieli zbyt wiele o tym, co naprawdę dzieje się za Spiżową Bramą. Prawdopodobnie tron z dziurą pośrodku, na którym musiał usiąść każdy nowo wybrany biskup Rzymu, wszedł do użytku po niespodziewanym, i dla wielu wiernych szokującym, epizodzie z papieżycą Joanną czyli Janem VIII, około roku 855. Aby nie dopuścić do ponownego wyboru na papieski tron nie-mężczyzny, wprowadzono ceremonię badania płci. Kardynałowie chcieli mieć pewność, że wybrany przez nich papież na pewno jest mężczyzną. Pierwszym, który miał być poddany badaniu "testis et pendentes" (jąder i wisiorka) byłby więc Benedykt III. Niektóre źródła podają inną przyczynę badania płci papieży: nakaz eliminowania ze stanowiska namiestnika Boga mężczyzn poddanych wcześniej kastracji. Miałoby to wynikać jeszcze z postanowień Soboru Nicejskiego z 325 roku.

sedia stercoraria
Badanie odbywało się na odpowiednio skonstruowanym krześle, zwanym "sedia stercoraria" (krzesło gnojne), które prawdopodobnie wcześniej służyło, jako papieska wygódka. Są podstawy, aby przypuszczać, że pierwsze takie krzesło było marmurowe i pochodziło jeszcze z czasów cesarstwa rzymskiego. A używano go w takich samych celach jak współczesny sedes, brakowało tylko spłuczki. O ile oczywiście Ojcowie Święci miewali tak prozaiczne potrzeby, jak wydalanie... Jedno z takich krzeseł znajduje się w Muzeum Watykańskim, inne w Luwrze. Jest jeszcze jedno,  w klasztorze św. Jana na Lateranie, ale jego stan jest dużo gorszy.

Źródła papieskie zaprzeczają zarówno legendzie o papieżu kobiecie, jak i o zwyczaju badania papieskich "klejnotów" po wyborze. Mogłoby to zapewne szkodzić wizerunkowi instytucji, która chce uchodzić wśród wiernych za arcypoważną, świętą i nieomylną. Zgodnie z watykańską wersją, "sedia stercoraria" otrzymało swą nazwę od pieśni "Podniesienie biednych z gnoju", śpiewanej przez chór po wyborze papieża. Czemu służyła dziura w tronie, wersja ta nie wyjaśnia. Trudno przecież posądzać świeżo powołanego Ojca Świętego, aby załatwiał się podczas tak uroczystej ceremonii... Jacopo d'Angelo, włoski humanista i tłumacz, w relacji z koronowania Grzegorza XII (rok 1406) wspominał o krześle z otworem, nie wyjaśnił jednak po co papież na nim zasiadł. Opowieści o tym, że służy to potwierdzeniu płci biskupa Rzymu, nazwał "szaloną bajką",  rozpowszechnianą przez plebs.

papież Innocenty X rok 1644Rezygnacja z badania "testis et pendentes" nastąpiła w okresie Renesansu. Reformatorzy chrześcijaństwa, którzy wyrwali się spod władzy Watykanu, nie omieszkiwali używać wszelkich argumentów przeciw papiestwu, a rytuał macania "klejnotów" papieskich doskonale im służył.  Stąd, w końcu wycofano się z tego ceremoniału. Kiedy? Źródła znów podają sprzeczne informacje. Według jednych: ostatnim papieżem, który musiał zasiąść na "sedia stercoraria" był Juliusz II w 1503 roku. On też miał skasować obowiązek badania. Inne podają, że ostatni był Leon X w roku 1513. Ale przecież, na rycinie przedstawiającej koronację Innocentego X jeszcze w  1644 roku można zobaczyć jakże znajomą scenkę, jakby z serialu o Borgiach.

Wracając do serialu: kiedy badanie zastosowano wobec kardynała Borgii, który miał czterech synów, córkę i kilka stałych kochanek, ubaw mieli nie tylko kardynałowie zgromadzeni na konklawe, ale i Rzymianie. Nikt przecież nie miał wątpliwości co męskiej sprawności nowego papieża.

Żałować można, że badania ograniczano do sprawdzenia wyłącznie stanu genitaliów, i to tylko genitaliów papieskich. Bo, gdyby badania rozszerzono na wszystkich kandydatów na kleryków i sprawdzano również ich temperament oraz preferencje seksualne, kościół mógłby uniknąć wielu problemów.

Niestety, wtedy jeszcze nie było uczonych z łaski bożej, tej miary co posłanka Pawłowicz i ksiądz Longchamps. Takich, którzy z wyglądu twarzy potrafią ocenić człowieka: kim jest naprawdę, co myśli, z kim śpi...

niedziela, 3 marca 2013

Szwed na zamku stoi

Ruiny zamku książąt mazowieckich to jeden z najcenniejszych zabytków Sochaczewa. Murowany zamek powstał prawdopodobnie w połowie XIV w. Był poważnie zniszczony podczas potopu szwedzkiego w 1655 roku. Teraz szwedzka firma Skanska za pieniądze unijne wykonuje umocnienie wzgórza i zachowanych murów oraz rewitalizację otoczenia ruin.

Pieniądze na renowację udało się zdobyć w ubiegłym roku po kilku latach starań. Dopiero po dwóch protestach i rozprawach sądowych władze województwa zatwierdziły wniosek o dofinansowanie. Sochaczew dostał ponad 5 milionów na ratowanie wzgórza i ruin, którym od lat grozi osunięcie i bezpowrotne zniszczenie. A to nie koniec planów. Założone w 2006 roku stowarzyszenie "Nasz Zamek" chce pójść dalej.  Od kilku lat ma gotowy ambitny projekt odbudowy zamku sochaczewskiego.