czwartek, 26 lutego 2015

Nie karm kaczki sucharem!

Nasz współczesny arcymistrz sucharów Karol S., aczkolwiek człowiek twórczy i oryginalny, mógłby wiele skorzystać na lekturze starej prasy. Najlepsze sucharburgery siadają przy dowcipie, jakim próbował rozbawić czytelników Głos Poranny 30 stycznia 1935.
Po stawie pływa stara kaczka z kaczętami.
Nagle na brzegu ukazuje się redaktor pewnego pisma sensacyjnego i zaczyna się rozbierać.
W tym momencie stara kaczka woła do swych małych:
- Dzieci odsuńcie się! Tatuś chce się kąpać!
kaczka dziennikarska

Mało zorientowanym w sprawach drobiu i mediów drukowanych przypominamy skąd wziął się termin "kaczka dziennikarska". Wymyślił ją podobno Egide Norbert Cornelissen, Belg żyjący na przełomie XVIII i XIX wieku. Ten żołnierz i literat o specyficznym poczuciu humoru, postanowił sprawdzić, jak daleko sięga naiwność czytelników. Zamieścił w prasie ogłoszenie o sprzedaży kaczki. Kupców zachęcał zmyśloną historią tego ptaka. Niezwykła kaczka miała pochodzić rzekomo z makabrycznej hodowli. Autor ogłoszenia twierdził, że była ostatnią z dwudziestu kaczek, jakie posiadał początkowo. Kaczki te po kolei zabijał i dawał pozostałym na pożarcie. W końcu została jedna, która wskutek potwornego kanibalizmu miała wykazywać się niezwykłą drapieżnością i siłą. Niezwykła była również jej cena, przewyższająca pięciokrotnie cenę zwykłej kaczki. Mimo to, chętnych kupców nie brakowało. Eksperyment Cornelissena powiódł się, okazało się, że "ciemny lud" (i nie tylko ciemny) łyka każdą niedorzeczność, byle była poparta jakimś pseudonaukowym opisem.

"Kaczka dziennikarska" oznacza zatem świadomie kłamliwą, albo niepotwierdzoną informację opublikowaną w mass-mediach. Co takiego stworzył "redaktor pewnego pisma sensacyjnego", że trafił do prasowego dowcipu, niestety nie wiemy...

sobota, 14 lutego 2015

Wspaniałe ruchy Twojej kiszki

Co do mnie, wszystek drżę, ale nie od zimna, lecz z wewnętrznej niespokojności. Cały mój umysł pomieszany, gorycz w mem sercu, i czuję gorączkę szarpiącą me wnętrzności.
Tadeusz Kościuszko w liście do ukochanej Tekli Żurowskiej nie zapomniał, że zakochani, tak jak i pozostali ludzie, posiadają wnętrzności. Nie wdawał się jednak w szczegóły, gdyż kiszki, trzewia czy bebechy, jeśli kochankom miały do czegoś służyć, to tylko do szarpania wskutek ekstremalnych przeżyć. Tylko serce zostało należycie docenione przez autorów wyznań i listów miłosnych. No, i czasem żołądek, bo do serca kochanka można było trafić i tą drogą. Co z trzustką, wątrobą czy jelitem grubym? Są zbyt mało ponętne, by wzbudzić gorące uczucia? Osiemdziesiąt lat temu łódzki felietonista postanowił przywrócić im należne miejsce, tyle że w odległej przyszłości... Dla nas rok 1980 to już historia, więc mamy okazję, by zweryfikować jego futurystyczne wizje... List miłosny z roku 1980 opublikował Głos Poranny 30 stycznia 1935 roku. A zatem, mamy tu rodzimy, nasz łódzki walentynkowy powrót do przyszłości...

* * *
W roku 1980 ludzie już dawno porzucili zachwycanie się wyłącznie zewnętrznym wyglądem, ponieważ mieli dość możliwości i środków oraz niezwykle dokładnych instrumentów, które pozwalały im na spojrzenie wgłąb, pod wprowadzającą w błąd skórę. Wobec tego list miłosny z roku 1980 miał mniej więcej następujące brzmienie:

„Wspaniała, jedyna Erno! Widziałem wczoraj twoje zdjęcie roentgenowskie i krzywą twego serca! Och, jakże radośnie mi było na duszy! Wzruszenie ogarnęło mnie, gdy dojrzałem urocze położenie Twych wnętrzności. Twoje oba wierzchołki płuc, czyste bez skazy! Żadnego śladu przyćmienia, żadnych pozostałości po przebytych ongiś bronchitach, żadnych zrostów z żebrami, jak u Twej przyjaciółki Olgi! Żadnego zwapnienia. A cóż dopiero powiedzieć o Twej wątrobie! Byłem zachwycony, gdym ją zobaczył! Jaka gładka i sprężysta, jak dzielnie i pilnie produkuje czerwone ciałka krwi. Twojej szlachetnej krwi, której zawartość cukru jest wprost wzorowa... Twój żołądek - ach! Swą skończoną siłą i pięknością zapowiada wiecznie wesołe usposobienie, jak również Twoja żółć, której mógłby pozazdrościć gołąb! Ręka w rękę z tą wspaniałą żółcią, droga moja przyjaciółko, przeżyję z Tobą wspaniałe życie, szczególnie jeśli uwzględnię wspaniałe ruchy Twej kiszki, które dopiero wczoraj oglądałem w filmie domowym.

Ale korona wszystkiego: krzywa Twego serca! Czyś o mnie myślała w chwili, kiedy nastąpiło to gwałtowne odchylenie linji, które tak zwraca uwagę wobec reszty absolutnie regularnej? Przy niniejszym przesyłam Ci moją krzywą serca, podczas której wymawiałem Twe imię. Spójrz na wielkie wybrzuszenie w prawem górnem polu...

Związkowi naszemu nic już nie stoi na przeszkodzie. Rodzice złożyli mi życzenia z powodu mego wyboru, proszą jedynie z czystej pedanterji o kilka uzupełnień bez znaczenia, jak: grupę krwi Twojej rodziny, długotrwałość życia Twoich przodków i ewentualnie linii bocznej, dalej czasy reakcji przy próbach asocjalnych i jeśli to możliwe tabelę twego sex-apealu, kiedy i przy jakich okazjach rumienisz się i jak to długo trwa, a wreszcie tabelę wszystkich rodzinnych raków od 1910 roku. O Twych muzykalnych uzdolnieniach wiem sam dość, podobnie jak o Twych turystycznych rekordach. Zaraz potem będziemy mogli się pobrać.

Weźmiemy wówczas jeszcze w pośpiechu kurację heliumową i uzupełnimy nasze hormony w kierunku małżeńskiej gatunkowości do pełnej dojrzałości rozpłodowej. Kocham Cię wedle formule 1017 tabeli, Libido III i spodziewam się miłości wzajemnej wedle formuły 2016 II. Przypuszczam, że badanie erotycznej kontrolnej stacji instytutu psychotechnicznego okaże się zbędne, ponieważ Twój ostatni pocałunek pali mi jeszcze wargi! Wybacz mi ten staromodny zwrot! Do szybkiego telewizyjnego zobaczenia. Twój Wiktor".

niedziela, 1 lutego 2015

Rozpustne dziewki z Jakubic

Kiej ostatki, to ostatki, cieszcie się dziouchy i matki, kiej ostatki to ostatki, niech tańcują wszystkie babki, kiej ostatki, to ostatki, niech się trzęsą babskie zadki.
Tak śpiewano dawnymi czasy w karczmach podczas karnawałowych zabaw.  Więc, trzęsły się babskie zadki, oj trzęsły.... Obecne bale i imprezy karnawałowe to już nie to samo, co tamte hulanki i swawole.

karnawał staropolski

Karnawał pojawił się w Polsce za czasów sarmackich. Nazywany był również zapustami i trwał od Trzech Króli do Wielkiego Postu. Szczególnie popularne były kuligi oraz maskarady czyli zabawy w maskach. Kulig był oczywiście rozrywką zarezerwowaną dla szlachty i magnaterii. Mieszczanie i chłopi organizowali inne zapustowe imprezy. W miastach przyjęły się zabawy pod gołym niebem i barwne pochody w maskach. Na wzór włoski organizowano tzw. reduty, czyli bale z płatnym wstępem. Na wsiach spotykano się w karczmach, gdzie biesiadowano i tańczono do rana. Karnawałową tradycją stały się pochody przebierańców, którzy przebrani za turonia i inne zwierzęta, wędrowali od domu do domu i zbierali podarunki. Było hucznie i wesoło. Księża często gromili te szaleństwa, uważając że taka przesada służy diabłu. Szczególnie naruszenie reguł Wielkiego Postu groziło poważnymi konsekwencjami. Przypomina o tym opowieść o tragicznym losie rozpustnych dziewczyn, które nie potrafiły poskromić swych żądz i skończyć w porę karnawałowej zabawy. Legendę o Dziewczym Wzgórzu spisał w 1976 roku nauczyciel szkoły w Jakubicach koło Sieradza na podstawie opowiadań dzieci szkolnych.

* * *

Migotliwym światłem łuczywa jarzyły się okna jakubickiej karczmy dzierżawionej przez Żydka warckiego, ostatniego z rodu Rossenbachów. Cały budynek liczący sobie ze dwa wieki, jakby rozkraczył się od pohukiwań, tańców, wiwatów, pijatyk i bójek ostatnich dni owego karnawału, który tego wieczoru dobiegł końca. Jeszcze tańczono, wiwatowano, ile tylko mogła wydołać chłopska dusza, kiedy nagle nocny stójka, co wieś od pożaru i złodziei chronił, kołatką oznajmił, że nadeszła północ, a z nią początek popielcowej środy.

Dziwcza Góra na mapie
Większość roztańczonych i pijanych szybko opamiętała się i co rychlej w powadze, jaką przystoi w okresie Wielkiego Postu, opuściła karczmę, udając się do swoich zagród. To samo uczynili parobcy wiejscy i dziadowie, co resztki żebranego przeznaczyli na płukanie gardła. Kilka dziewcząt, którym gorzała w głowach mocno szumiała, dzierżawca karczmy długo nakłaniał do opuszczenia karczemnej izby, a kiedy opuściły ją, miast iść do swych chat, wzięły się pod ręce i wśród śpiewu, śmiechów i krzyków szły, nie wiadomo po co, w kierunku sąsiedniej wioski Gołuchy, budząc starych i młodych w całej wsi. Ludzie złorzecząc im, obudzili swe domostwa i uspokajali rozszczekane psy.

Kiedy dziewczęta minęły ostatnie zabudowanie napotkały starca wracającego ze wsi Łabędzie. Wbrew jego woli ujęły go pod ręce i zaczęły z nim tańczyć, śpiewając przy tym sprośne śpiewki. Starzec protestował i błagał o pozostawienie go w spokoju z racji jego wieku i Wielkiego Postu, ale dziewczęta nie uległy jego prośbom, a nawet niektóre z nich zaczęły mu ściągać spodnie. Wtedy starzec rozgniewany do ostatniego, rzucił na nie klątwę, życząc im, aby je piekło pochłonęło. Na klątwę starca dziewczęta odpowiedziały pustym śmiechem, a jedna z nich dodała, że i w piekle z dziadkiem nie będzie im źle.

I stało się. Mroźną ugwieżdżoną noc od wschodu ku zachodowi przecięła błyskawica, a uśpionym światem wstrząsnął głuchy grzmot. Otworzyło się wnętrze ziemi, w którym rozpustne dziewczęta znalazły swój grób. Po latach nad dołem, jaki powstał w tym miejscu wzniesiono krzyż, który przetrwał tam do pierwszej wojny światowej. Pod nim w głuche zimowe noce niektórzy z przechodniów widywali grupkę rozhulanych dziewcząt. Ku przestrodze młodych, starzy ludzie jeszcze wspominają o losie rozpustnych dziewcząt. Miejsce, w którym zapadły się dziewczęta, nazwano Dziewczym Wzgórzem. Znajduje się ono tuż za wsią. Kim był starzec?... Dołek jako znak po zapadlisku, pozostał do dziś.

* * *
dziewcza góra
Za wsią Jakubicami na zachód, o wiorstę drogi, leży góra stożkowa, którą lud tamtejszy nazywa „Dziewczą", zapewne dlatego, że na niej za czasów pogańskich dziewice musiały ofiary składać...(Gazeta Świąteczna 1891 nr. 570). Foto: Piotr Tameczka
Czasy się zmieniają, dzisiejsi starcy raczej nie mieliby pewnie nic przeciwko zabawom z rozpustnymi dziewczętami. A i niebiosa jakby rzadziej w sprawach obyczajowych interweniują...

Źródło: http://sieradzkiewsie.blogspot.com/.