poniedziałek, 1 stycznia 2018

Wystrzałowy Sylwester w Zduńskiej Woli

Przykre musiał mieć wspomnienia z Sylwestra 1929/1930 roku rejent Rokosowski ze Zduńskiej Woli. Kurjer Łodzki 1 stycznia 1930 (środa) donosił (styl i ortografia oryginalne):

Onegdaj wieczorem, o czem obszernie doniosło wczorajsze „Echo” w Zduńskiej Woli, w powiecie łaskim dokonano zuchwałego napadu bandyckiego na kancelarię i mieszkanie rejenta Rokosowskiego, zamieszkującego w najruchliwszym punkcie miasta. Według przeprowadzonego dochodzenia było siedmiu zamaskowanych i uzbrojonych bandytów. Napad miał miejsce o godzinie 5 po południu. Dwóch złoczyńców pilnowało wejścia do lokalu, podczas gdy pięciu innych z rewolwerami gotowemi do strzału w rękach wkroczyło do wnętrza. W mieszkaniu i kancelarji znajdował się rejent Rokosowski z rodziną oraz pracownicy biura w liczbie 11 osób. Bandyci, steroryzowawszy obecnych grozą użycia broni, powiązali wszystkich, poczem przystąpili do rabunku. Przedewszystkiem zrewidowali stoły i biurka, z których zrabowali kilkaset złotych. Z kolei bandyci kazali sobie otworzyć kasę ogniotrwałą, w której przechowywano 2000 złotych w gotówce oraz weksle i papiery wartościowe, wartości kilkudziesięciu tysięcy złotych. Bandyci zadowolili się gotówką, nie naruszając weksli i papierów.

Napad trwał około 2 godzin, przyczem odbywał się tak cicho, że nikt z przechodniów i sąsiadów rejenta nie mógł przypuszczać niczego złego. W ostatniej chwili, gdy bandyci kończyli gospodarkę, rejentowi Rokosowskiemu udało się nieznacznie oswobodzić z więzów i zbiec do sąsiedniego pokoju. Bandyci usiłowali pochwycić rejenta. Ten jednak zamknąwszy drzwi, pochwycił fuzję i oddał dwa strzały. Spłoszeni bandyci rzucili się do ucieczki. Powiadomiony o zuchwałym napadzie naczelnik wojewódzkiego Urzędu śledczego inspektor Nosek zarządził za zbiegłymi bandytami pościg. Około północy na bandytów natknęła się na torze kolejowym Pabianice – Łask. Osaczeni złoczyńcy rozpoczęli strzelaninę, a korzystając z ciemności rozbiegli się. Mimo to jednego z nich udało się zatrzymać. Jest nim niejaki Majer Binem, niewiadomego miejsca zamieszkania.

Dalsze ślady za zbiegami doprowadziły policję pod Konstantynów, gdzie jeden z bandytów wpadł do zagrody wieśniaczej, nakazując wieśniakom pod grozą dwóch rewolwerów zaprzęgać konie. Przeszkodziło temu zjawienie się policji. Bandyta, ostrzeliwując się, zrezygnował wkrótce z obrony i poddał się. Nazwiska drugiego bandyty nie zdołano narazie ustalić, ponieważ odmawia on wszelkich zeznań. Obydwóch złoczyńców, którym odebrano rewolwery oraz sto kilkadziesiąt naboi, przewieziono do więzienia. Wczoraj władzom śledczym nie udało się wpaść na trop dalszych 5 bandytów. Ślady doprowadziły do gminy Rąbień pod Łodzią, gdzie jednak zatarły się. Dalszy pościg, nad którym czuwa osobiście inspektor Nosek, trwa. Wyniki śledztwa trzymane są narazie w ścisłej tajemnicy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz