- Habet duos testiculos et bene pendentes (Ma dwa jądra i dobry wisiorek) - oznajmia z nabożną powagą.
Tak w popularnym serialu "Rodzina Borgiów" przedstawiono sprawdzenie płci nowo wybranego papieża Aleksandra VI. Rodrigo Borgia za przejście "testu" został przez kardynałów nagrodzony brawami.
O badaniu płci papieży przeciętny Europejczyk słyszał mniej niż o zmartwychwstaniu, ludzko-boskiej naturze Chrystusa czy niepokalanym poczęciu. Watykan zawsze dbał, aby jego wrogowie, a i wierny lud, nie wiedzieli zbyt wiele o tym, co naprawdę dzieje się za Spiżową Bramą. Prawdopodobnie tron z dziurą pośrodku, na którym musiał usiąść każdy nowo wybrany biskup Rzymu, wszedł do użytku po niespodziewanym, i dla wielu wiernych szokującym, epizodzie z papieżycą Joanną czyli Janem VIII, około roku 855. Aby nie dopuścić do ponownego wyboru na papieski tron nie-mężczyzny, wprowadzono ceremonię badania płci. Kardynałowie chcieli mieć pewność, że wybrany przez nich papież na pewno jest mężczyzną. Pierwszym, który miał być poddany badaniu "testis et pendentes" (jąder i wisiorka) byłby więc Benedykt III. Niektóre źródła podają inną przyczynę badania płci papieży: nakaz eliminowania ze stanowiska namiestnika Boga mężczyzn poddanych wcześniej kastracji. Miałoby to wynikać jeszcze z postanowień Soboru Nicejskiego z 325 roku.

O badaniu płci papieży przeciętny Europejczyk słyszał mniej niż o zmartwychwstaniu, ludzko-boskiej naturze Chrystusa czy niepokalanym poczęciu. Watykan zawsze dbał, aby jego wrogowie, a i wierny lud, nie wiedzieli zbyt wiele o tym, co naprawdę dzieje się za Spiżową Bramą. Prawdopodobnie tron z dziurą pośrodku, na którym musiał usiąść każdy nowo wybrany biskup Rzymu, wszedł do użytku po niespodziewanym, i dla wielu wiernych szokującym, epizodzie z papieżycą Joanną czyli Janem VIII, około roku 855. Aby nie dopuścić do ponownego wyboru na papieski tron nie-mężczyzny, wprowadzono ceremonię badania płci. Kardynałowie chcieli mieć pewność, że wybrany przez nich papież na pewno jest mężczyzną. Pierwszym, który miał być poddany badaniu "testis et pendentes" (jąder i wisiorka) byłby więc Benedykt III. Niektóre źródła podają inną przyczynę badania płci papieży: nakaz eliminowania ze stanowiska namiestnika Boga mężczyzn poddanych wcześniej kastracji. Miałoby to wynikać jeszcze z postanowień Soboru Nicejskiego z 325 roku.
Badanie odbywało się na odpowiednio skonstruowanym krześle, zwanym "sedia stercoraria" (krzesło gnojne), które prawdopodobnie wcześniej służyło, jako papieska wygódka. Są podstawy, aby przypuszczać, że pierwsze takie krzesło było marmurowe i pochodziło jeszcze z czasów cesarstwa rzymskiego. A używano go w takich samych celach jak współczesny sedes, brakowało tylko spłuczki. O ile oczywiście Ojcowie Święci miewali tak prozaiczne potrzeby, jak wydalanie... Jedno z takich krzeseł znajduje się w Muzeum Watykańskim, inne w Luwrze. Jest jeszcze jedno, w klasztorze św. Jana na Lateranie, ale jego stan jest dużo gorszy.
Źródła papieskie zaprzeczają zarówno legendzie o papieżu kobiecie, jak i o zwyczaju badania papieskich "klejnotów" po wyborze. Mogłoby to zapewne szkodzić wizerunkowi instytucji, która chce uchodzić wśród wiernych za arcypoważną, świętą i nieomylną. Zgodnie z watykańską wersją, "sedia stercoraria" otrzymało swą nazwę od pieśni "Podniesienie biednych z gnoju", śpiewanej przez chór po wyborze papieża. Czemu służyła dziura w tronie, wersja ta nie wyjaśnia. Trudno przecież posądzać świeżo powołanego Ojca Świętego, aby załatwiał się podczas tak uroczystej ceremonii... Jacopo d'Angelo, włoski humanista i tłumacz, w relacji z koronowania Grzegorza XII (rok 1406) wspominał o krześle z otworem, nie wyjaśnił jednak po co papież na nim zasiadł. Opowieści o tym, że służy to potwierdzeniu płci biskupa Rzymu, nazwał "szaloną bajką", rozpowszechnianą przez plebs.

Żałować można, że badania ograniczano do sprawdzenia wyłącznie stanu genitaliów, i to tylko genitaliów papieskich. Bo, gdyby badania rozszerzono na wszystkich kandydatów na kleryków i sprawdzano również ich temperament oraz preferencje seksualne, kościół mógłby uniknąć wielu problemów.
Niestety, wtedy jeszcze nie było uczonych z łaski bożej, tej miary co posłanka Pawłowicz i ksiądz Longchamps. Takich, którzy z wyglądu twarzy potrafią ocenić człowieka: kim jest naprawdę, co myśli, z kim śpi...
Chylę czoła za wnikliwość historyczną, narrację, pozwalającą pokochać historię & poczucie humoru wobec naszych mezozoicznych "naukowców" a'la PiS :/ Trzymam kciuki za ciągłość bloga :)
OdpowiedzUsuńdziękuję serdecznie
OdpowiedzUsuń