Było krótko po szóstej rano w czwartek 24 sierpnia 1939 roku. Jadwiga Kozielewska krzątała sią w kuchni, którą wypełniał aromat kawy. Jej mąż Marian, komendant policji miasta stołecznego Warszawy, siedział w fotelu i palił papierosa. Szwagier Janek brał od kilku minut prysznic, starając się powrócić do świata żywych po całonocnym balowaniu w rezydencji portugalskiego ambasadora. Kwadrans wcześniej zbudził ich okrzykiem, że idzie na wojnę...Sielankowo zaczynał się wstęp do wojennego piekła. Otrzymane przed chwilą wezwanie mobilizacyjne nie było w stanie popsuć nastroju 25-letniemu podchorążemu Janowi Kozielewskiemu. Wkrótce uda się do macierzystego 5. Dywizjonu Artylerii Konnej i przejdzie typową drogę polskiego żołnierza podczas wojny obronnej 1939 roku. Okupione wielkimi stratami bitwy i potyczki z Niemcami. Przegrupowania rozbitego oddziału i przedzieranie się ku granicy z Rumunią. Wreszcie spotkanie z Armią Czerwoną i kapitulacja. Potem upokarzające "podróże" bydlęcymi wagonami w głąb Związku Radzieckiego i pobyt w obozie jenieckim w Kozielszczynie w guberni połtawskiej. Podający się za szeregowca Kozielowskiego, przyszły kurier Karski, został w listopadzie 1939 razem z dwoma tysiącami polskich żołnierzy przekazany Niemcom, w ramach umowy między okupantami. Do wymiany polskich jeńców doszło na moście "granicznym" na Bugu w Dorohusku. Jan Kozielewski uniknął w ten sposób tragicznego losu oficerów z obozów w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie, zastrzelonych przez Sowietów. Gdyby NKWD odkryło, że jest oficerem i bratem komendanta stołecznej policji niechybnie poniósłby śmierć.
Pierwsza część opowieści biograficznej o Janie Karskim, przedstawiającą okres międzywojenny wydano dwa lata temu. Niedawno ukazała się część druga opowiadająca o czasach II wojny światowej oraz o misji, której wypełnienie przyniosło mu powszechny podziw. Dzięki niej stał się słynnym kurierem Janem Karskim. Tom II nosi nazwę "Jan Karski - Jedno życie - Inferno". Inferno czyli piekło. Piekło wojennej zbrodni. Piekło polityki i ludzkich wyborów. Autor, Waldemar Piasecki, drobiazgowo odtwarza wojenne losy emisariusza. Prostuje wiele fabularnych zniekształceń zwartych w bestselerze Tajne Państwo, wydanym w 1944 roku. To niezbędna pozycja dla wszystkich chcących poznać historię Polski oraz doskonały impuls do dalszych badań dla historyków.
Jan Karski pełnił funkcję kuriera trzykrotnie. Podczas pierwszej misji w roku 1940 przez Słowację, Węgry i Włochy dostał się do Francji. Tam spotkał się z ministrem spraw wewnętrznym rządu emigracyjnego Stanisławem Kotem. Pod jego nadzorem opracował ostateczną wersję raportu o stanie Polski pod okupacją, z którą zapoznał premiera Sikorskiego. Podczas pobytu we Francji Kozielewski rozmawiał jeszcze z prezydentem Raczkiewiczem, generałem Sosnkowskim, prasą francuską, angielską i amerykańską.
Tam dotarła do niego przerażająca prawda o dalszym ciągu wojny polsko-polskiej. Z chwilą napadu przez Niemcy hitlerowskie nie zniknęły animozje, rozdźwięki, nieufność, a nawet wrogość elit politycznych wobec siebie. Rządzący przez kilkanaście lat obóz piłsudczykowski nawet podczas kampanii wrześniowej nie zmienił stosunku do opozycji. Tacy generałowie jak Sikorski, Haller, Żeligowski, Szeptycki czy Januszajtis nie dostali przydziału do armii po rozpoczęciu wojny. Wielu wojskowych wysokiej rangi we wrześniu 1939 nie zostało włączonych do armii i planów obronnych.
Po klęsce nadszedł czas rewanżu. Generał Sikorski postanowił ukarać obóz sanacyjny ukarać za katastrofę wrześniową i pozbawić możliwości dalszego kierowania narodem z zagranicy. Przedostał się do Francji i nakłonił jej rząd do nieprzyjmowania uciekającego z Polski prezydenta Mościckiego, naczelnego wodza Rydza-Śmigłego oraz członków polskiego rządu. Wszyscy zostali internowani w Rumunii wskutek żądań niemieckich i… francuskich. Aby Polska nie utraciła ciągłości władzy, Mościcki postanowił zrezygnować ze stanowiska i przekazać je innemu politykowi. Takie rozwiązanie przewidywała bowiem konstytucja kwietniowa z 1935 roku. Wybrał generała Kazimierza Sosnkowskiego, jednakże ten we wrześniu walczył jeszcze z Niemcami w okolicach Lwowa i nie można było się z nim skontaktować. W tej sytuacji prezydent zdecydował się oddać władzę generałowi Wieniawie-Długoszowskiemu, byłemu adiutantowi marszałka Piłsudskiego, pełniącemu wówczas funkcję ambasadora w Rzymie. Nominacji tej przeciwstawił się Sikorski oraz rządy Francji i Wielkiej Brytanii, wobec czego Wieniawa zrezygnował.
Ostatecznie następcą Mościckiego został Władysław Raczkiewicz, luźniej związany z sanacją. Ten wyznaczył Sikorskiego na premiera rządu emigracyjnego i oddał mu część kompetencji prezydenta. Kiedy generał Sikorski na polecenie Raczkiewicza utworzył rząd, otoczył się ludźmi odsuniętych od wpływu na państwa za czasów sanacji. Panowała wśród nich mocna chęć szybkiego rozliczenia winnych upadku Polski oraz ich własnych upokorzeń. Sikorski, jako premier ogłosił się również naczelnym wodzem, choć stanowisko to miał objąć generał Sosnkowski.
Służby rekrutujące Polaków do tworzonego wojska dokładnie prześwietlały kandydatów. Jakiekolwiek podejrzenia, że ktoś współpracował przed wojną z sanacyjnym rządem utrudniało mu drogę do pracy, przydziału wojskowego czy awansu. W okolicach Angers stworzono ośrodek odosobnienia dla oficerów piłsudczyków. Od nazwy miejscowości Cerizay mówiono o niej jako o "Serezie" czyli odwecie za okrytą złą sławą sanacyjną Bereza Kartuską.
Jedną z głównych osób zajmujących się lustracją i karaniem "winnych" upadku Polski był pułkownik Izydor Modelski, zastępca generała Józefa Hallera, szefa komisji do zbadania przyczyn klęski wrześniowej. Badanych podczas przesłuchań klasyfikowano w 5 kategoriach. W najgorszej sytuacji znajdowali się żołnierze oddani do decyzji Wojskowego Trybunału Orzekającego, uznani za niegodnych służby w wojsku polskim. Tacy najczęściej lądowali w "Serezie", która w zasadzie była obozem internowania.
Nowa władza nie miała też oporów przed wydawaniem nie swoich pieniędzy. Przez całą wojnę wydatki cywilne i wojskowe były pokrywane z kredytów udzielanych przez zachodnich sojuszników. Wśród emigracji krążyły opowieści o wystawnym życiu rządu Sikorskiego we Francji:
Sikorski bierze na miesiąc trzynaście franków, ministrowie po dwanaście, a wiceministrowie po jedenaście. Żyją jak panowie! Wojna, nieszczęście, a oni tylko jedno: niszczyć pamięć Piłsudskiego i jego ludzi. Za wszelką cenę, bez względu na koszty…
W kwietniu 1940 Karski wrócił do kraju z zadaniem przekonania stronnictw politycznych do wspólnej organizacji państwa podziemnego. Tu również polskie piekło trwało w najlepsze. Nienawiść pomiędzy stronnictwami oraz osobiste urazy niekiedy prowadziły do zaocznego wykonywania wyroków śmierci oraz denuncjowania przeciwników przed Niemcami.
Po zebraniu opinii podziemnych stronnictw kurier miał ponownie przedostać się do Francji i przedstawić raport rządowi Sikorskiego. Jednak podczas wyprawy został aresztowany na Słowacji i wydany gestapo. Po torturach i próbie samobójczej znalazł się w szpitalu w Nowym Sączu, skąd wydobyto go po brawurowej akcji zorganizowanej i sfinansowanej przez krakowską PSS, na polecenie jej lidera Józefa Cyrankiewicza.
W roku 1942 Delegatura Rządu na Kraj zleciła mu ponowienie misji, której nie dokończył wskutek aresztowania. Karski ponownie spotykał się z przedstawicielami partii politycznych, by ich sugestie przekazać Rządowi na Uchodźstwie, który po kapitulacji Francji w czerwcu 1940 roku przeniósł się do Londynu. Tym razem kurier miał poszerzyć raport o opis sytuacji Żydów pod niemiecką okupacją. Aby zbadać to naocznie, dostał się w przebraniu do warszawskiego getta oraz getta przejściowego w Izbicy, będącego stacją przeładunkową dla obozów zagłady w Bełżcu i Sobiborze.
W październiku 1942 Karski rozpoczął swą trzecią misję, której głównym celem stało się przekazanie światu wstrząsającej prawdy o zagładzie narodu żydowskiego. Jako naoczny świadek ujawnił przed państwami koalicji ludobójstwo, którego hitlerowcy dopuszczali się na terenie Polski. Relacje Karskiego zrobiły ogromne wrażenie na opinii publicznej oraz politykach Europy Zachodniej i Stanów Zjednoczonych. Jednak nie przyniosły spodziewanych efektów. Nie doszło do interwencji aliantów w sprawie Żydów. Stąd niekiedy mówi się o jego misji, jako „nieukończonej”. Protestuje przeciwko temu bratanica kuriera, Wiesława Kozielewska-Trzaska:
On zrobił wszystko, co mu zlecono, i wszystko co sam sobie wyznaczył. Żaden człowiek uczynić więcej ponad to co zrobił Karski, nie mógł. Dlatego ze zdumieniem słuchamy pseudoocen jego misji jako "niespełnionej" niedokończonej" czy "daremnej". Z taką narracją nie zamierzamy mieć nic wspólnego. Jej autorzy nic z Karskiego nie zrozumieli…Jan Karski wypełnił swoje zadanie do końca. Nie stał bezczynnie, robił co do niego należało, bez względu na okoliczności. Spotkał się nawet z prezydentem Stanów Zjednoczonych, Franklinem D. Rooseveltem. Resztę mogły wykonać rządy. Nie można twierdzić, że efektu misji nie było, choć pewnie nie o taki chodziło Karskiemu. Alianci bowiem za wroga nr 1 uznali hitlerowskie Niemcy, a ZSRR za sojusznika. Przymknęli oko na wrześniowy najazd na Polskę, Katyń i stalinowskie obozy. A co najgorsze, pogodzili się z planami Stalina zagarnięcia Europy wschodniej i za cenę sojuszu oddali Polskę do jego dyspozycji…
* * *
Waldemar Piasecki: Jan Karski. Jedno życie. Kompletna opowieść. Tom 2 (1939-1945) Inferno. Wydawnictwo Insignis, 2017
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz