poniedziałek, 3 września 2018

Odświętny zimorodek - najlepsze listy motywacyjne w historii

Drogi Panie, lubię słowa. Lubię tłuste, maślane słowa, takie jak "muł", "atłas" i "tłuc"...
W 1934 roku Robert Pirosh, copywriter z Nowego Jorku, rzucił pracę i wyjechał do Hollywood. Zamierzał tam zrobić karierę scenarzysty filmowego. Zebrał adresy wszystkich liczących się reżyserów, producentów i dyrektorów wytworni filmowych, po czym wysłał do nich niezwykły tekst. Obecnie jest uznawany za jeden z najwspanialszych listów motywacyjnych w dziejach ludzkości. Był również bardzo skuteczny. Pirosha zaproszono na trzy rozmowy kwalifikacyjne i ostatecznie zdobył stanowisko młodszego scenarzysty w wytwórni MGM.

Co takiego napisał, że został zauważony i doceniony? Po prostu kilkanaście zdań o tym, że lubi słowa. Między innymi takie zdania:
Lubię wzniosłe, natchnione słowa, takie jak "odświętny", dystyngowany, zniesmaczony.  Lubie te eleganckie i kwieciste, jak "letni", "błądzić", "zimorodek" i "Elizjum". Lubię też glistowate, wijące się i gąbczaste, takie jak "pełzać", "pokłon", "plantacja" i "kroplówka". Lubię w końcu zabawne słowa, na przykład "bąbel", "klapa", "bekać" i "bulgotać".
Znacznie bardziej lubię słowo scenarzysta niż copywriter, postanowiłem więc rzucić pracę w agencji reklamowej w Nowym Jorku i spróbować szczęścia w Hollywood. Jednak zanim wskoczyłem na głęboką wodę, wybrałem się do Europy, aby się tam uczyć, wygłupiać i rozmyślać. Właśnie stamtąd wróciłem i nadal lubię słowa. Czy mogę kilka z panem zamienić?
15 lat później Robert Pirosh zdobył Oscara za scenariusz filmu "Pole bitwy". Był też autorem scenariuszy wielu popularnych filmów m. in. "Czarnoksiężnik z Oz" (1939), "Ożeniłem się z czarownicą" (1942) czy "Piekło dla bohaterów" (1962).

Pismo Pirosha opublikowane zostało w zbiorze "Listy niezapomniane" opracowanym przez przez Shauna Ushera, angielskiego autora bloga www.lettersofnote.com. Wśród 126 najciekawszych i najważniejszych listów w dziejach ludzkości są korespondencje sprzed wielu wieków, jak i z ostatnich lat. Znajdziemy tu również inne, niezwykłe i zaskakujące prośby o pracę. Na przykład list  Leonarda da Vinci do księcia Mediolanu Ludwika Sforzy. Wiedząc, że książę szuka budowniczych obiektów wojskowych, 30-letni Leonardo, który jeszcze nie był słynnym malarzem, napisał list przedstawiający w dziesięciu punktach jego umiejętności konstruktorskie. Jak na owe czasy były niebagatelne. Poniżej przytaczamy tylko część fantastycznej oferty Leonarda:
działo Leonardo da Vinci
Posiadam projekty bardzo lekkich, silnych i przenośnych mostów, przy użyciu których da się ścigać nieprzyjaciela, a w wyjątkowych przypadkach również uciekać przed nim podczas walki. Dzięki ich użyciu można niszczyć i palić mosty wroga. 
Na wypadek, kiedy podczas oblężenia nie można byłoby prowadzić ostrzału, zważywszy na wysokość murów lub ich wyjątkowe położenie, znam metody zniszczenia każdej fortecy, pod warunkiem że nie została ona wzniesiona na skałach. 
Posiadam także projekty wygodnych i łatwych do przenoszenia dział, które potrafią miotać małe kamienie niczym grad, zaś dobywający się z nich dym każdego wroga wprawi w przerażenie. 
Potrafię również docierać w oznaczone miejsca za pomocą podziemnych korytarzy i sekretnych przejść wykonanych bez żadnego hałasu, nawet jeśli musiałyby wieść pod fosą lub rzeką. 
Stworzę także pancerne pojazdy, bezpieczne i nie do zdobycia, które zdolne będą penetrować siły wroga oraz jego artylerię. Nie istnieje taki tłum uzbrojonych wojowników, którego nie przebiłaby ta maszyna. Za wynalazkiem tym bezpiecznie i bez przeszkód maszerować może piechota. 
Tam, gdzie działa nie znajdą wykorzystania, zastosuję katapulty, mangonele, trebusze i inne wspaniale skuteczne machiny, których dziś się nie używa. Krótko mówiąc, niezależnie od warunków zdolny jestem stworzyć nieskończoną liczbę machin oblężniczych i obronnych.
Po takiej autoprezentacji kandydat mógł być tylko przyjęty, albo uznany za niepoczytalnego. Leonardo dostał tę robotę, ale nie zrealizował swoich militarnych projektów, albo nic o tych realizacjach nie wiemy. Za to na zamówienie Sforzy sportretował jego kochankę na obrazie "Dama z gronostajem" oraz nieślubną córkę na portrecie zwanym "La Bella Principessa". To talent malarski przyniósł mu sławę, nie wynalazki machin wojennych.

Prawie pięć wieków później, w 1933 roku 23-letnia Eudora Welty wysłała do magazynu "The New Yorker" prośbę o przyjęcie do pracy. Zaczęła dość nietypowo:
Panowie, domyślam się, że bylibyście bardziej zainteresowani zręczną sztuczką magika niż aplikacją na jedno ze stanowisk w Waszej gazecie, jednak, jak wiadomo, nie można mieć wszystkiego.
Po krótkim i dowcipnym przedstawieniu swojego wykształcenia oraz doświadczeń zawodowych, przeszła do rzeczy. Równie ujmująco i bezpośrednio:
Eudora Welty
Jeśli chodzi o to, co mogłabym Panom zaoferować - widziałam zastraszającą liczbę filmów i wystaw malarskich, które, jak sądzę, mogłabym dla Panów bezstronnie recenzować; ostatnio wymyśliłam nawet neologizm określający obrazy Matisse`a po tym, jak obejrzałam jego ostatnią wystawę u Marie Harriman, mianowicie konkubinarbuz. Pokazuje to, w jaki sposób działa mój mózg - szybko i nietypowo. Czytam wręcz żarłocznie i po każdej lekturze mogę natychmiast trzaskać recenzję. (...) 
Tak bardzo chciałabym dla Panów pracować! Jeden maleńki felieton każdego ranka - albo każdego wieczoru, jeśli nie możecie, Panowie, zatrudnić ,mnie w dziennym wymiarze - choć zapewniam, że gotowa jestem tyrać jak niewolnik. Potrafię też rysować tak jak pan Thuber, na wypadek gdyby mu odbiło. Uczyłam się malowania kwiatów. 
Nie wiem, gdzie mogłabym aplikować, gdyby odrzucili Panowie moje podanie; nie piszę tego, aby Panom schlebiać, ale sami zobaczcie, jaką mam alternatywę: U. z N.C. proponuje mi 12 dolarów za tańczenie w klubie Valecha Lindsaya. Wspaniale. Składam to podanie na Panów ręce, zapewniając jeszcze, że jestem sumiennym pracownikiem...
Niestety, list ten został przez redakcję zignorowany. Jednak jakiś czas później "The Ner Yorker" naprawił swój błąd. Eudora Welty opublikowała na jego łamach wiele artykułów. W roku 1973  otrzymała nagrodę Pulitzera za powieść "The Optimist`s Daughter". Została również nagrodzona Prezydenckim Medalem Wolności.

W 1989 roku młody projektant gier komputerowych wysłał CV i list motywacyjny do firmy Lucas Art, założonej przez George`a Lucasa. Odezwano się telefonicznie. Niestety, pod koniec rozmowy kandydat popełnił potworny błąd - przyznał się, że korzysta z pirackiej wersji gry swojego potencjalnego pracodawcy. Żeby zatrzeć złe wrażenie Tim Schafer napisał nowy list motywacyjny w formie gry komputerowej. Tekst ilustrowany grafikami jak z gry, zaczynał się tak:
Twoja misja znalezienia idealnej pracy rozpoczyna się w Centrum Idealnej Kariery. Po wejściu do środka widzisz pomocną kobietę, która siedzi za biurkiem. Kobieta uśmiecha się do ciebie i pyta: 
W czym mogę pomóc? 
Powiedz: szukam pracy.
Rozumiem - odpowiada kobieta - A gdzie chciałby pan pracować: w Los Angeles , Dolinie Krzemowej czy San Rafael? 
Powiedz: w San Rafael.
Dobry wybór - mówi - Oto oferty pracy, które mogą pana zainteresować. 
Podaje ci trzy broszury. 
Obejrzyj broszury. Ich tytuły brzmia następująco: HAL Computers: wykręć z nami numer; Yoyodine Defense Technologies: pomóż nam wykorzystać nasz destrukcyjny potencjał oraz Lucas Film, Ltd: Gry, Gry, Gry! 
Otwórz broszurę LucasFilm.
Dalej "uczestnik" gry wysyła CV do Lucas Film, dostaje pracę i podjeżdża komunikacją miejską do firmy. Zastaje tam życzliwych ludzi, otrzymuje biurko z  nowoczesnym komputerem i telefonem oraz zabiera się do pracy. Gra w zdobycie wymarzonej pracy kończy się na najwyższym levelu, który Tim Schafer, tak opisał:
Kiedy osiągasz satysfakcję z pracy, twoja punktacja zwiększa się do 100, a misja zostaje zakończona. Jednak prawdziwa przygoda dopiero się rozpoczyna, podobnie jak twoja współpraca z firmą Lucas Film.
Kilka tygodni po wysłaniu tego oryginalnego listu motywacyjnego Schafer został pracownikiem Lucas Film. Dla tej firmy stworzył dwie najpopularniejsze gry przygodowe wszech czasów: The Secret of Monkey Island oraz Monkey Island 2.

Dzisiaj większość poszukujących pracy uważa, że list motywacyjny to przeżytek. Nie piszą go wcale, albo kopiują wzór z Internetu. Jeśli chcesz, aby twoja aplikacja przykuła uwagę rekrutera, czytaj i wzoruj się na najlepszych...

* * *

Listy niezapomniane
Wydawnictwo: Sine Qua Non, 2015
Autor: Shaun Usher
Tytuł oryginału: Letters of Note
Tłumaczenie: Jakub Małecki
Data wydania: 6 maja 2015
Format: 165 x 235 mm
Liczba stron: 416 tekst
ISBN: 978-83-7924-332-7

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz