środa, 4 listopada 2015

Potwornie ludzka solidarność

W obecnych czasach bardziej niż kiedykolwiek żywi potrzebują martwych - twierdzi patolog Philippe Charlier.
W 2005 roku w okolicach Paryża znaleziono szkielet z okresu neolitu. Na pozór, odkrycie jakich wiele. Jego niezwykłość tkwi w lewym, brakującym przedramieniu zmarłego. Badania mikroradiologiczne wykazały, że człowiek ten stracił łokieć i przedramię długo przed śmiercią. Nie wchodziła w tym przypadku w grę dziedziczna wada, ani uraz powypadkowy. Naukowcy postawili śmiałą tezę: ręka została amputowana. 7000 lat temu prehistoryczny chirurg dokonał skutecznie i bez powikłań amputacji przedramienia swojego pacjenta. Cięcie było precyzyjne, proces gojenia przebiegał bez powikłań. Nie stwierdzono śladów przypalania rany, więc chirurg musiał wykonać dezynfekcję jakąś inną znaną sobie metodą.

Zdaniem autora "Czego uczą nas umarli" Philippe`a Charlier`a ten przypadek dowodzi nie tylko tego, że już w zamierzchłych epokach ludzie potrafili skutecznie się leczyć, ale i wykazywali solidarność z osobami upośledzonymi fizycznie. Młodzi i sprawni pomagali starszym, z wadami rozwojowymi i rannym w dobrze pojętym interesie swojej zbiorowości. Naczelnym celem grupy koczowników było bowiem przetrwanie, a było ono możliwe pod warunkiem zachowania odpowiedniej jej liczebności i inteligentnego kierownictwa. Stąd osobnik posiadający zdolności do prokreacji i jakiekolwiek umiejętności przydatne społeczności był zbyt cenny, aby z niego rezygnować.
Odnaleziono na przykład ludzkie czaszki pozbawione zębów. Należały one do osób starszych, a na podstawie obserwacji stwierdzono, że rany zdążyły się całkowicie zabliźnić, co dowodzi, iż do utraty zębów doszło na długo przed śmiercią. Pozbawieni uzębienia, ludzie ci nie byliby w stanie przeżyć, po określonym czasie umarliby z głodu. Ich przetrwanie można wytłumaczyć tym, że pozostali członkowie wspólnoty przygotowywali dla nich potrawy w postaci kaszek lub papek.
Philippe Charlier

Z tych samych racjonalnych przyczyn opiekowano się rannymi, opatrywano i leczono ich rany oraz karmiono ich, kiedy nie mogli samodzielnie funkcjonować. U odnalezionej w Algierii kobiety z okresu mezolitu (9000 rok p.n.e.) badacze stwierdzili paraliż nóg spowodowany pęknięciem miednicy. Ustalili, że osoba ta żyła jeszcze długo po wypadku, co bez solidarności i pomocy innych ludzi nie byłoby możliwe. Istnieją również dowody na to, że opieką otaczano jednostki z wadami rozwojowymi i genetycznymi. Na trwałość wspólnoty duży wpływ miała obecność osób w podeszłym wieku, które wnosiły do niej wiedzę i doświadczenie. O jej rozwoju nie decydowała rywalizacja jednostek, ale współpraca.
W epoce prehistorycznej życie było rzadkim i cennym darem. Droga do przetrwania wspólnoty wiodła poprzez pomoc najsłabszym – jest to idea w dużej mierze zapomniana w dzisiejszych społeczeństwach, zwanych „nowoczesnymi”. Wówczas – solidarność i liczebność stanowiły siłę.
Oczywiście, w wielu prehistorycznych społecznościach dochodziło do składania ofiar z osób niepełnosprawnych, archeologia nie daje jednak podstaw, aby uznawać takie przypadki za normę. Zwyczaje te bywały różne u różnych ludów i ulegały zmianom. W pierwszych latach XX wieku na terenie Forum Romanum, w centrum Rzymu odnaleziono szkielet dziecka o dziwnej czaszce. Szczegółowe badania wykazały, że szczątki pochodzące z czasów Romulusa i Remusa (IX–VI wiek p.n.e.) należały do dziewczynki z typowymi objawy zespołu Downa. Przerażająca była jej śmierć w wieku, jak oszacowali naukowcy, 9-14 lat. Zginęła od uderzenia toporem w głowę. Została złożona w ofierze jakiemuś bóstwu lub zlikwidowana jako osoba bezproduktywna dla społeczności. Tego nie udało się ustalić z całą pewnością. Choć wiadomo, że miejsce kaźni, bagno pod wzgórzem, na którym mieściła się wioska Roma, w tamtych czasach służyło do odprawiana rytuałów religijnych.

W starożytnych społeczeństwach Grecji i Rzymu panował zwyczaj "pozbywania" się osób z wadami rozwojowymi lub poważnie upośledzonych. Jako wybryk natury miały przynosić nieszczęście, były złowrogim ostrzeżeniem od bogów. Gońców przynoszących złe wieści nikt nie kocha, a starożytni często ich likwidowali...
głowa henryka 4

Później, w Grecji hellenistycznej i w cesarstwie rzymskim to się zmieniło. Postępy wiedzy o anatomii człowieka oraz medycyny sprawiły, że zaczęto bardziej tolerować ludzi ułomnych i próbowano im w miarę możliwości pomagać. W cesarskim Rzymie z czasem doszło do kuriozalnej sytuacji. Osoby o widocznych wadach rozwojowych, zwane "potworami" stały się cennym dobrem. Kto miał "potwora" na własność był kimś. Organizowano nawet „targi potworów”, na których kalectwo i dziwy natury szły jak woda... Ponieważ w najwyższej cenie były najrzadsze ułomności, dochodziło do hodowli "potworów". Krzyżowano je między sobą, aby osiągnąć wyższy stopień kalectwa. A kiedy efekty nie zadowalały hodowcy, nie wahał się oszpecać swojego dobytku operacyjnie. Na przedmieściach Rzymu odnaleziono cmentarz ponad stu niewolników, wśród których były szczątki wielu osób z wadami rozwojowymi. Może to oznaczać, że w pobliskiej rzymskiej willi prowadzono taką hodowlę "potworów".

Książka Philippe Charlier`a dowodzi, że archeologia wsparta przez inne nauki: historię, medycynę sądową, antropologię i etnologię pozwala nam dowiedzieć się więcej o życiu naszych przodków. Lepiej poznać również nas samych. Wydaje się, że niesłychany postęp nauk badawczych może przynieść jeszcze wiele niespodziewanych odkryć i zmienić wiele utartych poglądów na dzieje ludzkości. Autor, nazywany przez media „francuskim doktorem Housem”, "najlepszym detektywem wszech czasów" czy "spowiednikiem umarłych", przedstawia nowe, nieoczekiwane przyczyny śmierci królów: Ryszarda Lwie Serce, Henryka IV i Ludwika XIV , a także Joanny d`Arc i Agnieszki Sorel - faworyty Karola VII. Stawia też tezę o nieudanej próbie samobójczej Robespierre`a krótko przed śmiercią na gilotynie.

agnes sorel
Różnorodne przypadki opisane przez Charlier`a mają jedną wspólną cechę: analizując szczątki kostne metodą typową dla medycyny sądowej odtwarzają stan zdrowia, sposób życia oraz przyczyny śmierci osób sprzed wielu wieków.  Takich zagadek z przeszłości autor książki ze swoim zespołem rozwiązał wiele. Potwierdza swoją pracą poglądy zapomnianego nieco materialisty francuskiego La Mettrie`go, który zachęcał lekarzy i naukowców w XVIII wieku:
Doświadczenie i obserwacje winny być jedynymi naszymi przewodnikami. Jest ich bardzo wiele w kronikach lekarzy, którzy byli zarazem filozofami, nie ma natomiast wcale u filozofów, którzy nie byli lekarzami.
Wniosek jest oczywisty: należy słuchać umarłych i uczyć się od nich. Jednakże badanie szczątków ludzi zmarłych w odległych czasach niesie pewne niebezpieczeństwa. I nie chodzi tylko o ryzyko zakażenia się nieznanymi współczesnej medycynie bakteriami i wirusami. Ważną kwestią poruszoną przez Philippe Charlier`a  jest sposób traktowania ludzkich szczątków przez badaczy. O ile zwłoki ludzi umarłych współcześnie badane są za zgodą rodziny i z pełnym szacunkiem, to szczątki sprzed wieków wielu badaczy uważa za zwykły obiekt archeologiczny, jak antyczny garnek, który nie ma żadnych praw ludzkich. Można opisywać jego wady i ułomności, przypominać złe prowadzenie się za życia, publikować zdjęcia genitaliów, zapominając o dyskrecji i zasadzie, że o zmarłym należy mówić tylko dobrze. Charlier uważa, że należy się tym szczątkom więcej poważania:
Każdemu z tych „pacjentów” winniśmy okazać szacunek – taki, jakiego oczekiwalibyśmy dla naszych zwłok, gdy za kilka stuleci będą badane przez naszych przyszłych kolegów...
Doktor Philippe Charlier, paleopatolog, etyk medycyny i antropolog pracuje jako wykładowca w Ecole Pratique des Hautes Etudes w Paryżu oraz w Szpitalu Raymond Poincaré w Garches. Znaczną popularność zdobył, prowadząc program „Na tropach sacrum” emitowany w Planete+. Ma w swoim dorobku kilkanaście publikacji. Zwykle budziły one wiele kontrowersji, bo przedstawiały zaskakujące odkrycia dotyczące ważnych postaci historycznych. „Czego uczą nas umarli” to książka, która daje w pigułce niezwykłą wiedzę, której nie znajdziemy w żadnym podręczniku historii.
lekcja anatomii rembrandt


Philippe Charlier, „Czego uczą nas umarli. Patolog na tropie zagadek historii”, Wydawnictwo Esprit.

3 komentarze:

  1. Swietny blog. Zapraszam na swojego- zdjecia artykuły, autorskie opowiadania rafaubloguje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesław Klimczak10 listopada 2015 12:49

    dziękuję

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawa książka wrzucę na listę ,,Do przeczytania"

    OdpowiedzUsuń