Przed II wojną światową pewien francuski poseł departamentu Sekwany, człowiek bogaty i przedsiębiorczy, postanowił skutecznie powalczyć o reelekcję. Aby nie ściągnąć na siebie podejrzenia o zabronione i nieetyczne kupowanie głosów, wpadł na genialny pomysł. Pan B. odwiedzał mieszkania wyborców, gdzie z tragiczną miną i rozpaczą w głosie przekonywał każdego, że tym razem jego kandydatura z pewnością przepadnie.
Jestem tego tak pewnym, że mógłbym się z każdym założyć - zapewniał - Stawiam zakład: 20 franków na wasze 10 centimów.
Taka "okazja" zdarza się nieczęsto, więc wyborcy zakładali się chętnie. I właśnie na to liczył poseł. Po dokonanym zakładzie, każdy z wyborców nie tylko sam na niego głosował, ale stawał się jego aktywnym agitatorem. W końcu każdemu chodziło o wygranie zakładu. Poseł B. uzyskał kolejny mandat z ogromną przewagą nad konkurentami. Wybory kosztowały go sporo, ale nikt nie mógł mu zarzucić, że przekupił jakiegokolwiek wyborcę...
Źródło: Echo 2 listopada 1929
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz