sobota, 9 kwietnia 2016

Ja cię uczyć każę…

Tylko w jednym tygodniu maja 1925 roku więzieniem ukarano 23 łódzkich rodziców. Za nieposyłanie dzieci do szkoły...

Według spisu ludności Cesarstwa Rosyjskiego z 1897 roku Łódź była miastem analfabetów. Aż 55 procent mężczyzn i 66 procent kobiet nie umiało pisać i czytać. Było tu gorzej niż w Warszawie, gdzie analfabetyzm wśród mężczyzn wynosił 42 procent, a wśród kobiet 51 procent. Niższe wskaźniki analfabetyzmu miały też wielkie miasta rosyjskie: Petersburg i Moskwa. Destrukcyjna polityka carskich władz doprowadziła do wielkich zaniedbań w oświacie. Podczas I wojny światowej i niemieckiej okupacji próbowano w Łodzi szukać sposobu wprowadzenia powszechnego i obowiązkowego nauczania. Jednak zniszczenia wojenne i rabunkowa polityka okupanta doprowadziły miasto do ruiny. W tych warunkach bardziej myślano o fizycznym przetrwaniu niż o popularyzacji wiedzy.
Posłowie i senatorowie udający się na posiedzenie Sejmu. Pierwszy z lewej - senator Stefan Kopciński - rok 1930
Sprawa dojrzała na tyle, że już z chwilą oddania przez Niemców szkolnictwa władzom polskim, zaczęto przygotowywać projekt powszechnego nauczania. Prace trwały w ciągu całego 1918 roku. Prowadził je Wydział Szkolnictwa powołany przez Magistrat. Powstał wtedy projekt Abrahama Szwajcera, członka Rady Miejskiej i dyrektora gimnazjum. Przewidywał on rozpoczęcie stopniowego wprowadzenia obowiązkowego nauczania w Łodzi już na przełomie lat 1918/19. Rada Miejska 2 października 1918 roku podjęła uchwałę, wzywającą Magistrat do powołania specjalnej komisji w sprawie wprowadzenia w Łodzi „przymusu szkolnego”. Komisja postała i przygotowany przez A. Szwajcera „Statut Miejscowy o wprowadzeniu przymusu szkolnego w mieście Łodzi” przyjęła do realizacji. Zanim zdążyła wystąpić o jego zatwierdzenie do państwowych władz okupacyjnych, władz już nie było. W listopadzie Niemcy wycofali się z Polski, a trzy miesiące później naczelnik Piłsudski wydał dekret „O obowiązku szkolnym”.

W lutym 1919 roku odbyły się pierwsze wybory samorządowe w Łodzi. Zwyciężyły partie robotnicze: Polska Partia Socjalistyczna i Narodowy Związek Robotniczy. Miały w programie likwidację analfabetyzmu, upowszechnianie czytelnictwa oraz rozwój bibliotek. Na stanowisko prezydenta miasta powołano dotychczasowego komisarza ludowego – tkacza Aleksego Rżewskiego, natomiast przewodniczącym Rady Miejskiej został nauczyciel Antoni Remiszewski.
Szkoła Podstawowa im. Stanisława Staszica w roku 1928. Źródło: Fotopolska.eu

Wdrażanie obowiązku powszechnego nauczania i kontrola jego realizacji, napotykała wiele trudności. Brakowało wykwalifikowanej kadry nauczycielskiej, odpowiednich pomieszczeń i pomocy dydaktycznych. Wielkim problemem była rejestracja dzieci podlegających obowiązkowi szkolnemu. Niska świadomość społeczna, brak zrozumienia wagi powszechnego nauczania oraz słaba sprawność organizacyjna instytucji państwowych powodowały, że rejestracja znacznie się przeciągała. Aby usprawnić pracę korzystano z pomocy policji. Zobowiązano właścicieli domów do sporządzania wykazów dzieci mieszkających w ich budynkach. Komisja była zmuszona do stosowania kar administracyjnych. Sytuację pogarszała wojna z bolszewikami. Napływ uciekinierów i urzędów z kresów wschodnich spowodował, że część budynków przeznaczonych na szkoły została zajęta. Mimo to, systematycznie rosła liczba uruchamianych szkół powszechnych i liczba dzieci objętych nauczaniem. Ogromnym sukcesem było oddanie do użytku pierwszej, zbudowanej od podstaw, miejskiej szkoły przy ulicy Zagajnikowej 32 (dziś Kopcińskiego). Otwarcie nastąpiło 8 października 1922 roku, a obiekt z dumą opisał Dziennik Zarządu Miasta Łodzi:
Gmach przedstawia się imponująco na zewnątrz, a wzbudza podziw wewnętrznym urządzeniem. Sale szkolne jasne, słoneczne i obszerne, a urządzone z uwzględnieniem wszelkich wymogów higieny. Naukę pobierać będzie kilkaset dzieci w szeregu klas równorzędnych. W gmachu znajdują się kąpiele natryskowe i higieniczne.
Po prawie trzech latach Zarząd miasta mógł pochwalić się wzniesieniem 8 placówek i projektami budowy kilku następnych.
Wiejska szkoła w okolicach Skierniewic - około roku 1920
Wielkim problemem w pierwszych latach programu powszechnej oświaty był opór ze strony rodziców. Dzieci często musiały zarabiać na utrzymanie rodziny albo pomagać rodzicom. Z tego powodu nie były zgłaszane do rejestru szkolnego lub na wiele dni opuszczały zajęcia. Słaba frekwencja miała miejsce zwłaszcza w miesiącach wiosennych. Z tego powodu w Statucie dodano zapis dotyczący kar za niewypełnianie obowiązku szkolnego. Nie było w tym nic drastycznego, taką możliwość dawał też Dekret Piłsudskiego. Odpowiedzialnością za uczęszczanie dzieci do szkoły obarczono ojców. Gdy dziecko nie miało ojca odpowiadała matka lub opiekunowie. Ukrywanie dziecka przed zapisaniem do szkoły czy nieposyłanie na lekcje bez uzasadnionej przyczyny, groziło karą aresztu lub grzywny. Wydział Wykonawczy KPN korzystał z tych procedur i często prosił policję o bezwzględne osadzanie w areszcie, gdy nie udaje się ściągnąć grzywny za niedopełnianie obowiązku szkolnego. Policja niezbyt gorliwie te prośby wykonywała, co skutkowało zażaleniami do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Bywało, że magistrat otrzymywał w odpowiedzi żądanie opłacenia utrzymania osób zatrzymanych w areszcie na takiej podstawie.


"Kto nie posyła dzieci do szkoły, idzie do aresztu" – ostrzegała prasa. I rzeczywiście, w jednym tylko tygodniu maja 1925 roku za nieposyłanie dzieci do szkoły, wskutek wyroku Komisji Powszechnego Nauczania, karę jednodniowego aresztu odbyło 23 rodziców. Informacje te odniosły właściwy skutek. Już na początku lat dwudziestych przeciętna frekwencja w szkołach osiągnęła poziom 89 procent, porównywalny do notowanego w Wielkiej Brytanii. Pewnie dlatego program upowszechniania oświaty opracowany przez Szwajcera oraz sposób jego realizacji w Łodzi, stały się wzorem dla wielu innych miast II RP.

1 komentarz:

  1. Bardzo ciekawy wpis, który pokazuje, że jak się chce to można odnieść sukces w dziedzinie edukacji.

    OdpowiedzUsuń