sobota, 4 lutego 2012

Powstanie Styczniowe - wspomnienia Jaworskiego - 3

Ciąg dalszy mało znanego pamiętnika Wiktora Jaworskiego – oficera, przedstawiciela Rządu Tymczasowego. Krytyczna, miejscami sensacyjna relacja uczestnika powstania. Wspomnienia pod tytułem „Notatki o powstaniu w łęczyckim powiecie” przez Stanisława Bellinę, opublikowane zostały przez Agatona Gillera w zbiorze „Polska w walce” [Paryż, rok 1868]. Pisownia oryginalna, śródtytuły – WK.


* * * 

Część III - Malwersacje, nominacje i sądowe perturbacje

W tak niepomyślnym stanie zastałem Łęczyckie, gdy przybyłem z Płockiego w pierwszych dniach Kwietnia (1863 r.) w moją okolicę. Powstanie słabe, wątłe jakby upadłe po przegranej pod Dobrą, nie przedstawiało nadziei szybkiego podniesienia. Sawicki prosił mnie, ażebym w jego imieniu zajął się przygotowaniem materjałów do organizacji, co, słysząc liczne zażalenia na nadużycia jakich się jego pomocnicy dopuszczali, bardzo niechętnie przyjąłem, lecz w końcu zgodziłem się, uzyskawszy wprzódy upoważnienie od niego do działania jakie uznam za stosowne i pozwolenie do usunięcia kilku szkodliwych jego pomocników. Przed rozpoczęciem czynności, pojechałem do Warszawy po instrukcje, które otrzymałem od Rządu Narodowego jaknajbardziej dokładne, otrzymałem także polecenie do Łęczyckiej organizacji, nakazujące podanie Sawickiemu jaknajgorliwszej pomocy w uzbrojeniu oddziału. Raz jednak utracone zaufanie trudno było odzyskać. Jeżdżąc po powiecie w obowiązkach służby, nie śmiałem legitymować się upoważnieniem Sawickiego, lecz okazywałem pismo od Komitetu Centralnego jako Tymczasowego Rządu. Bez tego dokumentu, doznałbym nie jednego zawodu od miejscowych obywateli.

Działalność moja zdawała się obiecywać dobre skutki. Znosząc się z administracja łęczycką i sąsiednich powiatów z powodu zgromadzenia broni i amunicji, często po tygodniu bywałem w podróży i wówczas rozumie się nie mogłem zapobiegać wybrykom pomocników naczelnika. Sawicki był słabego charakteru i mimo najsolenniejszych przyrzeczeń, że nie będzie posługiwać się swoimi przyjaciołmi, mimo przekonania, iż oni rzeczywiście nadużyli jego zaufania, powracał pod ich wpływ i dawał się im opanować. Szafowanie pieniędzy zabranych z kass carskich, zostawało w ręku paru młokosów, którzy ze zgorszeniem wszystkich uraniali grosz publiczny, hojnie płacąc w hotelach podczas przejazdów i marnotrawiąc go w restauracjach. Takie postępowanie było przyczyną, iż po dwakroć w czasie umówionym, dostawionej broni nie było czem wykupić i takowa dostała się w ręce powstańców innych powiatów. Szemranie stawało się powszechnem, pieniędzy dawać nie chciano, bo nie był rękojmi, iż grosz dany dobrze użytym zostanie; uzbrojenie a z niem i wystąpienie oddziału opóźniało się.

Sawicki wreszcie otrzymał dymissję; na miejsce jego zanominowany został przez usuniętego w tym czasie zastępcę naczelnika sił zbrojnych województwa Mazowieckiego Sejfrieda, kapitan Robert Skowroński, który dowodził kosynjerami w oddziale pułkownika Oborskiego, nowego wojewódzkiego. Sawicki w dniu instalacji Skowrońskiego przez komisarza wysłanego z Warszawy Stanisława Jarmunda, w obec wielu powstańców i urzędników cywilnych oświadczył, iż rozkaz Rządu Narodowego spełnia z uległością, i że gotów jest służyć jako prosty żołnierz w oddziale swojego następcy. Później jednak gdy się znalazł w gronie swoich przyjaciół i stronników, dał się im namówić do opozycji, przeciwko nowej władzy i odmówił złożenia rachunków z posiadanych pieniędzy, z broni zostającej pod jego zachowaniem, a prócz tego aresztował oficerów wysłanych przez Skowrońskiego. Zebrał przytem obóz ze swoich zwolenników, których pod Łodzią musztrował.

Dopuścił się więc formalnego buntu. Wystosowano do niego kilka wezwań lecz nie był im posłusznym; ponieważ zaś rozdwojenie jakie wywoływał szkodziło łęczyckiemu powstaniu, więc mu zagrożono sądem wojennym. W oporze swoim znajdował pomoc i otuchę w znacznej liczbie biernie mu oddanych ludzi, kierowanych przez jego bliższych wspólników, którzy nieposłuszeństwo rządowi tłumaczyli potrzebą zasad rewolucyjnej energji, a w istocie nie chcieli utracić materjalnych korzyści, jakie im dawało samowolne gospodarowanie pod Sawickim.

Zwołano więc sąd wojenny, na który się Sawicki nie stawił. Po sprawdzeniu nadużyć i dowodów winy, sąd skazał Sawickiego na karę śmierci. Wyrok ten został przez Wydział Wojny potwierdzonym i opublikowanym (1). Kiedy niebezpieczeństwo zagroziło winnemu, przyjaciele zaczęli go odstępować i już tylko sekretnie z nim naradzali się - poczem Sawicki tajemnie wyjechał w województwo Płockie, do powiatu lipnowskiego, zkąd przez znajomych starał się o zdjęcie z niego wyroku i odzyskanie stanowiska w powstaniu. Zbytecznem jest wspominać, iż zabiegi te spełzły na niczem.
(1) W rozkazie dziennym Wydziału Wojny Rządu Narodowego do wojsk powstańczych z dnia 22 sierpnia 1863 r. wyrok ten brzmi jak następuje:
"Wyrokiem Sądu wojennego z dnia 31 lipca r.b. złożonego z rozkazu Naczelnika sił zbrojnych województw Kaliskiego i Mazowieckiego (t.j. Taczanowskiego), Józef Sawicki, były organizator powiatu łęczyckiego, za samowolne oddalenie się z oddziału do którego należał, za niestawienie się przed sądem wojennym pomimo wielokrotnego wezwania, niezłożenie rachunków z pobranych summ, za aresztowanie oficera, który przybył po niego do miasta Łodzi, za zbiegostwo po przyaresztowaniu, za zabranie kassy w mieście Brzezinach już po uwolnieniu ze służby i przywłaszczenia jej sobie, skazany został na rozstrzelanie, a do czasu wykonania wyroku wyjęty z pod prawa. Z tego powodu, udzielona Sawickiemu przez Wydział wojny karta
wolnego przejazdu aż do czasu stawienia się przed sądem, tem samem ustaje, tracąc całą swą uprzednią moc".

Cdn...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz